deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon.

Go down 
AutorWiadomość
Daeharius

Daeharius


Posts : 6
Posty fabularne : 3

Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon. Empty
PisanieTemat: Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon.   Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon. EmptyPią Gru 20, 2019 10:16 pm

Miano: Daeharius Lanoir
Data urodzenia: 3170, pora Daoel
Typ elfa: Arae, czysta krew
Klasa społeczna: Średnia, ale to w jego przypadku dość skomplikowane.
Przynależność: Zwykli obywatele
Profesja: Morderca.

Cechy wyglądu: Daeharius jest bardzo podobny do swojego brata - wyglądają niemal jak dwie krople wody, a fakt, że o istnieniu młodszego z braci nikt nie wie, dodatkowo powoduje, że dosłownie każdy bierze go za Da'enysa. Młodszy z elfów, tak samo jak starszy mierzy więc równiutko dwa metry. Jest nieco chudszy, jednak bez większego problemu maskuje to ubraniami i rękawiczkami. Tak, jest chudy nawet jak na elfa - dodatkowo na pierwszy rzut oka brakuje mu braterskiej muskulatury. Nie znaczy to jednak, że Daeharius jest fizycznie słaby. Dzięki własnemu treningowi, osiąga wyniki lepsze, niż większość normalnych elfów, a gdyby faktycznie zdecydował się na rozpoczęcie specjalnego szkolenia, prawdopodobnie bez problemu pokonałby w zapasach na ręce większość elfów w królestwie. Rzecz z jego szybkością i wytrzymałością ma się niestety nieco gorzej. Podobnie jak brat ma ciemniejszą od typowego elfa karnację. Jego głowę pokrywają czarne, gęste włosy - lekko falowane, sięgające mu mniej więcej ramion. Zwykle w lekkim nieładzie, bo szczerze mówiąc, nie widzi większego sensu w idealnym ich układaniu. Rysy twarzy nie odbiegają od jego brata, chociaż przez mniejszą ilość tkanki tłuszczowej, jego twarz wydaje się być nieco bardziej pociągła i mieć ostrzejsze rysy - większość osób jednak, widząc Daehariusa sądzi tylko, że to światło tak wpływa na rysy Da’enysa, lub starszy po prostu gorzej spał. Zwłaszcza, że porównując ich tęczówki dostrzeże się identyczny, srebrny kolor, a same oczy obramowane są takimi samymi rzęsami, których natura żadnemu z nich nie poskąpiła. Oczywiście, jak na elfa przystało, posiada również spiczaste uszy.

Natura:
Daeharius od zawsze był dziwny. Już jako niemowlę był dość cichy, nawet płakał cicho - zamiast głośnego krzyku dziecka, niemal bezgłośnie łkał. To zostało mu do dzisiaj. Na pierwszy rzut oka, mężczyzna jest cichy i spokojny. Nie odzywa się dużo, a wiedzę o świecie pozyskuje głównie z obserwacji - jego srebrne oczy zawsze uważnie skanują otoczenie, w sposób wręcz niepokojący dla innych. Kiedy z kimś rozmawia, również zachowują się dziwnie - wbija je nieruchomo w oczy rozmówcy, nie odwracając ich nawet na sekundę. Raczej nie przepada za tłumami, ale to nie dlatego, że czuje się niekomfortowo - duże grupy elfów i ludzi zwyczajnie go irytują. Przez lata spędzone w izolacji, jego zmysły wyostrzyły się, co spowodowało u niego niechęć do głośnych dźwięków. Nie pokazuje emocji - ci nieliczni, którzy go znają, często wątpią w to, że w ogóle je odczuwa. Jego twarz przybiera zazwyczaj obojętny, niewyrażający niczego wyraz. Coś w rodzaju maski, którą nauczył się nosić jeszcze w okresie nastoletnim, żeby nie prowokować ojca. Jego emocje faktycznie są nieco przytłumione - nie znaczy to jednak, że ich nie odczuwa. Woli po prostu… Trzymać je na wodzy. Tym, co zdecydowanie widoczne jest w jego osobie, jest jego skłonność do agresji. Zirytowany, zazwyczaj od razu przechodzi do ataku: ustnego, poprzez krzyk lub obelgi, lub bezpośredniego, poprzez rzucenie się danej osobie do gardła. Daeś nie ma problemu z ranieniem ludzi, czy manipulowaniem nimi - można w sumie nazwać go sadystą, bo torturowanie i mordowanie sprawia mu przyjemność. Jest inteligentny, ale z powodu odcięcia od społeczeństwa, wiele wiedzy na temat elfiego świata mu umknęło. Stara się nadrobić całą potrzebną mu wiedzę, ale to oczywiste, że trochę to potrwa.
Młodszy z braci lubi podszywać się pod starszego. Da’enys oczywiście mu na to pozwala: można powiedzieć, że młodszy owinął go sobie dookoła palca (a przynajmniej tak mu się wydaje). Często zdarza się, że zamiast niego pojawia się na spokojniejszych przyjęciach - jest w stanie zignorować hałas, jeśli ma okazję do dobrej zabawy, choćby kosztem innych członków elity.
Warto wspomnieć, że Daeharius dla rozrywki morduje inne elfy. Może nawet niekoniecznie dla rozrywki: kocha patrzeć, jak oczy ofiary powoli stają się puste. Patrzy zabijanym w twarz i choć zwykle stara się trzymać swoją maskę na miejscu, to wtedy, w ciągu tych ostatnich sekund życia można zobaczyć u niego uśmiech. Daeś w ten sposób… odreagowuje. Nienawidzi innych elfów,naprawdę. Jest w nim ogromny gniew i poczucie niesprawiedliwości, chęć zemsty. Czarnowłosy chciałby, żeby każdy jeden elf wycierpiał to samo, co on, lub nawet coś gorszego. Nieważne, czy był bezpośrednio zamieszany w jego uwięzienie, czy nie - kiedy Daeharius na ciebie spogląda, nie sposób powiedzieć, czy jest tobą zainteresowany, czy właśnie zastanawia się, jak w bolesny sposób pozbawić cię życia. W sumie, prawdopodobnie oba.

Przeszłość:
Daeharius urodził się w bogatej rodzinie. Przyszedł na świat jako młodszy z braci bliźniaków, właściwie jako ostatni dzwonek w płodnych latach ich matki. Ojciec i matka, nierozłączni w trwałym związku, który nie był wcale tak idealny, jak wydawało się z zewnątrz. Problemy matki w zajściu w ciążę… I jej śmierć, kiedy rodziła młodszego z braci. Ale tę historię wszyscy znają - przynajmniej z perspektywy Da’enysa, jego brata.
O ile starszy z braci był przez wszystkich uwielbiany i kochany, młodszy nie dostąpił tego zaszczytu. Ojciec od samego początku nie przepadał za synem. Obwiniał go za śmierć “ukochanej” partnerki, mimo, że był jednym z długo wyczekiwanych potomków. Już jako noworodek Daeharius był gorzej traktowany. Podczas gdy jego brat został zabrany od matki i natychmiast utulony przez służące i ojca, młodszy z chłopców został odłożony na bok, kiedy tylko skończono wykonywać przy nim niezbędne czynności. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że płakał. Po prostu go zignorowano. Pierwszą osobą, która się nim zaopiekowała, była jedna ze służących, stara półelfka. Zrobiło jej się szkoda małego elfa, więc przez kilka pierwszych miesięcy starała się nim zajmować, jednak z jakiegoś powodu podpadła ojcu chłopca - prawdopodobnie właśnie przez zajmowanie się nim. Została wyrzucona.
Przez pierwsze dwa, trzy lata życia, ojciec w gruncie rzecz go ignorował. Kiedy przychodził do pokoju chłopców, to tylko, żeby zająć się starszym z braci. Jako dziecko, Daeś jeszcze tego nie rozumiał. Podbiegał do ojca i próbował z nim porozmawiać w swój dziecięcy sposób, najpierw gaworząc, potem klejąc proste zdania… Jednak mężczyzna nie reagował. Czasem po prostu odchodził, czasem, jeśli miał gorszy humor odpychał chłopca nogą. Dla potężnie zbudowanego mężczyzny nie był to żaden problem. Chłopcu pozostały rozmowy z bratem i służbą, jednak większość, znając negatywne nastawienie pana domu do młodszego z braci również nie przejawiała w stosunku do niego zbyt pozytywnych reakcji. Ci,którzy faktycznie z nim rozmawiali, zazwyczaj robili to dość potajemnie, jakby było to coś złego… Więc z czasem Daeharius, mimo bycia dość radosnym dzieckiem, przestał próbować. Uśmiechał się grzecznie do każdego, a nieznajomi, którzy odwiedzali ojca nazywali go nieśmiałym i uroczym. Ojciec chyba był z tego całkiem zadowolony, zwłaszcza, że pozwalało to błyszczeć jego ulubieńcowi, więc Daeś trzymał się tej postawy.
Chłopcy dorastali, a ojciec powoli zmieniał swoje nastawienie do młodszego syna. Powoli, zamiast go ignorować, zaczął okazywać mu widoczny brak sympatii. Porządku dziennym było krytykowanie za najmniejsze błędy i przewinienia, z czasem doszedł do tego krzyk i przemoc. Ojciec nie lał go może 24/7, ale często zdarzało mu się ścisnąć jego słabe, dziecięce ramię i siłą zaciągnąć go do pokoju, gdzie zamykał go na czasem długie godziny. Chłopiec krzyczał, płakał i uderzał w drzwi, prosząc o wypuszczenie, ale nigdy się go nie doczekał. Zazwyczaj wymęczony zasypiał na podłodze, zalany łzami. Kiedy się budził, drzwi były otwarte - a ojciec czekał na niego z nową falą krytyki, za bycie słabym i płakanie.
W tym okresie, Daeharius mógł liczyć w sumie tylko na brata. Da’enys był dla niego oparciem, towarzyszem zabaw i jedynym przyjacielem, jednak nawet on nie był idealny. Nie rozumiał bratowego strachu przed ojcem i uważał, że młodszy z braci przesadza. Zwłaszcza, kiedy ojciec wypierał się wszystkich rzeczy, o które chłopiec go oskarżał - wtedy mały przestał wierzyć sam sobie. Wydawało mu się, że ma zbyt bujną wyobraźnię lub myli sny z rzeczywistością - a kiedy był pewny, że to na pewno nie to, wmawiał sobie, że przesadza i takie zachowanie jest normalne.
Czas mijał, a obaj chłopcy dorastali. Podczas gdy Da’enys był chwalony i obsypywany laurami, Daeharius żył w jego cieniu. Nawet, kiedy udało mu się wykonać jakieś zadanie lepiej, był gaszony. Starszy brat zrobił to szybciej, starszy brat umie robić co innego lepiej, starszy brat jest mądrzejszy… Daeharius znacząco opuścił się w nauce. Wycofał się ze wszystkich kontaktów, jakie utrzymywał ze starszymi, jego relacje z bratem również się ochłodziły. Stał się zazdrosny o brata. Nawet nie o jego wyniki, bo początkowo cieszył się, że bratu dobrze idzie w tym wszystkim. Był zazdrosny o to, że traktowali go jak normalnego elfa. Że brat mógł normalnie się wypowiedzieć, mógł czegoś nie umieć, mógł się pomylić. Dodatkowo, to wtedy ojciec zaczął bić młodszego. Za wszelkie przewinienia, albo to, co ojciec uznał za przewinienie, chłopak obrywał fizycznie. Psychicznie również, bo ojciec nie skończył z wyzwiskami. Przeniósł Daehariusa do innego pokoju, jak najbardziej oddalonego od jego brata. Tam mógł w spokoju się nad nim znęcać - Da’enys rzadko tam przychodził z powodu wielu obowiązków, więc ojciec nie musiał bać się odkrycia przez chłopca. Cała służba wiedziała, ale nikt nie reagował. Bezkarny mężczyzna zaczął więc rozkręcać się coraz bardziej i bardziej. Głodzenie, ponowne zamykanie w pokoju na całe dni. Wyzwiska, bicie (oczywiście tak, aby nikt nie zauważył śladów), szantaż… “Jeśli powiesz komukolwiek, co ci robię, zabije cię. A potem twoje miejsce zajmie twój braciszek.” Stres nie pomagał w wynikach elfa, tak samo wiecznie pusty żołądek. Nauka szła mu coraz gorzej, a to jeszcze bardziej prowokowało rodziciela. Nazywał go leniwym i głupim, a młody elf był zbyt przerażony, żeby się mu postawić.
Zdecydował się postawić się mężczyźnie raz. Jeden jedyny raz, kiedy miał 14 lat. Coś w nim pękło. Po kolejnym maratonie wyzwisk i szarpania, młody elf mu oddał. Wstał i uderzył ojca w twarz, po czym wszystko mu wygarnął. Niestety - mężczyzna był silniejszy. W furii nie tylko okładał go aż do nieprzytomności, ale postanowił ukarać go bardziej. Wrzucił syna do komórki pod jego dawnym pokojem zabaw - kiedyś mieścił się tam schron, w którym można było schować się w wypadku ataku lub jakiejś katastrofy, ale ojciec bliźniaków znalazł dla niego nowe zastosowanie. Wygłuszony od środka, zapomniany przez wszystkich - był idealnym miejscem, aby zamknąć tam Daehariusa i wmówić wszystkim, że najukochańszy syn został porwany. Ekipy poszukiwawcze były czasem blisko znalezienia go - elfy dosłownie stały nad jego głową, jednak żadnemu z nich nigdy nie przyszło do głowy odchylić dywan.
Kiedy poszukiwania zostały zakończone, ojciec mógł w spokoju kontynuować ukochane zajęcie - znęcanie się nad chłopakiem. Wymyślił nowe tortury, tym razem dużo mniej ludzkie. Kiedy chciał się zabawić, wrzucał do komórki żywe zwierzęta - kury, koty i inne takie, jako posiłek dla młodego. Oczywiście musiał je sobie zabić i zjeść na surowo, przy akompaniamencie śmiechu ojca. Czasem oblewał go z góry lodowatą wodą lub specjalnie nie zamykał do końca włazu do komórki i zabierał drabinę - elf widział wolność tak blisko, ale nie mógł się wydostać. Tak mijały lata. Starszy mężczyzna był coraz bardziej przekonany o swojej bezkarności. Często schodził na dół i okładał syna. Jeśli miał dobry humor, młody czasem dostawał koc, lub ciepły posiłek - ale zdarzało się to wyjątkowo rzadko. Nienawiść Daehariusa do ojca rosła. Fantazjował o tym, że mężczyzna umiera. Potem o tym, że to on go zabija. Widział oczyma wyobraźni jak go dusi, uderza jego głową o kamienne ściany komórki lub łamie mu powoli wszystkie kości. Izolacja i znęcanie przemieniły to kiedyś wrażliwe dziecko w sadystę, zdesperowanego, aby zakończyć własne cierpienia, nawet za cenę życia. Czasem miał ochotę popełnić samobójstwo, jednak wizja odwetu na ojcu była zbyt pociągająca. Czekał cierpliwie na odpowiednią okazję.
I taka okazja nadeszła, po niemal 30 latach zamknięcia w komórce. Któregoś dnia, ojciec zwyczajnie się upił. Alkohol czuć było od niego, kiedy ledwo uchylił właz. Czarnowłosy postanowił działać. Położył się w rogu komórki, jakby nieprzytomny i czekał. Ojciec zszedł na dół, nie podnosząc po sobie drabiny i podszedł do niego. Pewny, że syn jest nieprzytomny lub śpi i upojony akoholem, pozwolił sobie na nieostrożność. Wtedy to się stało. Daeharius rzucił się na niego - zacisnął chude palce na jego szyi, złapał go za włosy i uderzył jego głową o ścianę. Tak, jak sobie wyobrażał. Poczuł się wolny. Po raz pierwszy od urodzenia, był naprawdę szczęśliwy - w dziki, niebezpieczny i pokręcony sposób, ale szczęśliwy. Raz, drugi, trzeci, czwarty… Sam nie wie, ile razy uderzył czaszką mężczyzny o kamień, ale jedno jest pewne. Kiedy skończył, była całkowicie roztrzaskana.
Daeharius nie miał zamiaru ujawniać się światu tak szybko. Nie był głupi. Wiedział, że na górze nie ma już dla niego miejsca - zwłaszcza po takiej zbrodni. Nocami wychodził z komórki i po cichu rozglądał się po posiadłości. Zdarzało się, że ktoś go zauważył, jednak nie widząc uważnie, brał go za jego brata lub ducha. Początkowo, czarnowłosy tylko wykradał jedzenie z kuchni, w końcu żywiąc się jak człowiek i wracał do komórki. Z czasem stawał się pewniejszy siebie. Odzyskiwał siły. Opuszczał komórkę na kilka godzin, spacerując po domu, patrząc za okno. Często zachodził do pokoju brata. Patrzył, jak śpi i zastanawiał się - co, gdyby go też zabić? Byli identyczni, może młodszy tylko nieco chudszy. Mógłby spokojnie zjeść więcej i zająć jego miejsce, brak wspomnień zrzucić na bolesne uderzenie w głowę. Wrzuconego do komórki ciała nikt by nie znalazł. W końcu nawet żywego nie znaleziono przez 30 lat. Zawsze jednak się wahał - wolał opracować idealny plan, niż robić to pochopnie. W dodatku, miał co do brata mieszane uczucia. Z jednej strony nienawidził go za to, że to on jako dziecko miał dobrze. Żył sobie jak królewicz, kiedy Daeharius cierpiał. Z drugiej, kiedy byli dziećmi, był jedyną istotą, z którą elf mógł porozmawiać.
Cóż, konflikt rozwiązał się sam, kiedy starszy brat przypadkowo odkrył miejsce, w którym młodszy się ukrywał. Niedomknięty właz tworzył wybrzuszenie na dywanie, które dało się wyczuć z góry. Jakimś cudem przypadek chciał, że po raz pierwszy od wielu lat Da’enys udał się do pokoju zabaw i wyczuł je, po czym odsunął dywan i zajrzał do komórki. Daeharius zadziałał instynktownie - rzucił się na brata, chcąc spełnić swój plan. Nie spodziewał się, że starszy nie jest bezbronny i, że uda mu się obezwładnić go nawet mimo szoku i ogromnej agresji młodszego.
Ignorując niechęć, w końcu opowiedział bratu swoją historię. Kategorycznie odrzucił propozycję opowiedzenia wszystkiego królowi, ale przystał na propozycję zamieszkania z bratem w rezydencji, choć nadal w ukryciu - to w zdecydowanie lepszych warunkach. Zamknęli komórkę raz na zawsze i pozbyli się zwłok ojca. Daeharius chciał jednak odtworzyć uczucie szczęścia, które wciąż pamiętał z chwili zabicia ojca. I udało mu się, podczas mordowania innego elfa. Od tego momentu co noc wymyka się z domu. Nie zabija codziennie, jednak jego ofiar jest już dużo - a liczba ciągle rośnie. Brat nie zabrania mu tego, możnaby stwierdzić, że wręcz przeciwnie. Wiele razy pomagał mu ukryć ciało lub tuszował brak członka służby, czy jakiegoś elfa z ulicy.

Dodatkowe informacje:
- Każdą swoją ofiarę atakuje inaczej, przez co trudno powiązać go ze wszystkimi sprawami.
- Nadrabia informacje o otaczającym go świecie, ale nadal zdarza mu się nie wiedzieć podstawowych rzeczy.
- Przedstawia się imieniem brata.

Mocne strony:
- Agresja i nieprzewidywalność
- Umiejętność cichego poruszania się
- Brak zahamowań
- Wygląd brata, możliwość podszywania się pod wpływowego i szanowanego elfa.
- Dobry aktor

Słabe strony:
- Brak dobregio opanowania “prawdziwych” umiejętności walki, jak fechtunku czy strzelania z łuku. Musi polegać na instynkcie.
- Ma problemy z kontaktem z innymi. Owszem, jeśli odgrywa rolę brata radzi sobie znakomicie, jednak kiedy jest sobą… Cóż, chmary przyjaciół raczej nie znajdzie.
- Łatwo go zirytować - a wtedy robi się agresywny.
- “Dziury” w wiedzy o świecie, czasem brak mu podstawowych informacji.

Posiadane zwierzęta:
Kot, prezent od brata. Niewielka, puchata bestia o szarym futerku, z kilkoma rudymi i czarnymi plamami. Ma dwukolorowe oczy - jedno złote, drugie brązowe i nie ma kawałka ucha - wygląda jak zlepek losowych części innych kotów. Nie posiada imienia, nazywany po prostu Kotem. Jest bardzo młody - w sumie jeszcze kociak, ale przywiązał się do Daehariusa. Trzeba przyznać, że elf również go polubił, mimo wyrzekania się tego z całej siły. Zwierzak zawsze śpi na jego klatce piersiowej, mężczyźnie zdarza się też do niego mówić.
Powrót do góry Go down
Daeharius

Daeharius


Posts : 6
Posty fabularne : 3

Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon. Empty
PisanieTemat: Re: Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon.   Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon. EmptySob Gru 21, 2019 12:36 am

Czy zgadzam się, żeby w fabułach z MG (poza misjami)...
MG mogli trwale kaleczyć moją postać: tak
MG mogli zabić moją postać: tak
Powrót do góry Go down
 
Daeharius, czyli taki ukryty w piwnicy klon.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Strefa Postaci :: Biografie-
Skocz do: