deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Bladolicy (w budowie)

Go down 
AutorWiadomość
Keanorin Bladolicy

Keanorin Bladolicy


Male Posts : 1
Posty fabularne : -1

Bladolicy (w budowie) Empty
PisanieTemat: Bladolicy (w budowie)   Bladolicy (w budowie) EmptySro Sty 15, 2020 10:24 pm



Miano: Keanorin Bladolicy
Data urodzenia: urodzony w roku 2963, spod kwietnika gwiazdołapa (251 lat)
Typ elfa: czystej krwi aráe
Klasa społeczna: wyższa
Przynależność: oddziały specjalne
Profesja: wojownik oddziałów specjalnych


Cechy wyglądu:

Bladolicy przypominał wyglądem zjawę skrywającą się w obłokach gęstej mgły. Długie, śnieżnobiałe włosy sięgały mu do pleców, a pojedyncze kosmyki opadały na twarz. Na niej gnieździły się oczy o srebrnych tęczówkach i surowym spojrzeniu, jakby zamknięto w nim okruchy zimy. Facjata mężczyzny jeszcze sto lat temu stanowiłaby wzór elfiej urody. Ludzie dalej przezywaliby Keanorina pięknym, jednakże spojrzenie długowiecznych pobratymców dostrzegłoby to, czego wzrok śmiertelników nie zdołałby. Płytkie, niemal niewidoczne zmarszczki szpeciły szerokie czoło wojownika, cera na policzkach była sucha i szorstka, jakby lodowe podmuchy smagały jego lico. Skóra całego ciała męża przywdziała barwę zimnej stali, niby pocałowanej przez mróz.

Członek oddziałów specjalnych cieszył się dobrą kondycją, zaś widoczne to było po kształcie cielesnej powłoki. Była ona umięśniona, zahartowana ciężkimi ćwiczeniami, walką i odpowiednią dietą. Keanorin wyglądem przypominał zwinnego akrobatę, który był zdolny do nadzwyczajnych popisów gimnastycznych. Mierzył sześć stóp wzrostu.

Mężczyzna na spotkania oficjalne odziewał się w szatę z szerokimi rękawami i charakterystyczną czapką, dominowała na niej srebrnobiała barwa. W otwarty bój szedł w pancerzu płytowym wykonanym z najprzedniejszych stopów stali, głowę wtedy osłaniał hełm ozdobiony jelenimi porożami. Najczęściej Bladolicy używał stroju podróżnego, w którego skład wchodziła lekka zbroja skórzana, ciemnozielony płaszcz  i torba przewieszona przez ramię.


Natura:

Bladolicy potrafił znieść wiele, jego charakter wykreowała niebywała wytrwałość. Białowłosy byłby wstanie przejść przez zamiecione góry, przepłynąć niespokojne morze, pokonać najgęstszy las, aby wykonać powierzone mu zadanie. Nie narzekał, łatwo się nie poddawał, często napędzała go determinacja. Wiedział, co chciał w życiu osiągnąć, a jego najważniejszym zadaniem było wymierzenie zemsty.

Keanorin, wychowany w duchu elfiej kultury, dążył do perfekcji w celu osiągnięcia ostatecznego piękna. Wierzył, że istota doskonałości zaklinała w sobie mistrzowski kunszt oraz użyteczność, więc żył w taki sposób, aby każdy jego dzień był sztuką. Uważał, że ostatecznym sprawdzianem jego sztuki była rywalizacja - jeśli potrafił pokonać drugiego elfa czynem, słowem oraz wolą, jego sztuka przewyższała sztukę pobratymca. Bladolicy wierzył, że jeżeli jego wszelkie działanie i wszelka myśl stałaby się świadoma i ukierunkowana, wtedy osiągnąłby absolutną doskonałość.

Wspinanie się po drabinie wtajemniczenia w sztuce, jaką była walka, wymagało dyscypliny oraz równowagi, aby nie zatracić poczytalności. W przeciwieństwie do elfów zażywających środków odurzających, aby nie zwariować w pogoni za ideałem, Keanorin poszukiwał spokoju w obcowaniu z naturą. Przyroda ukazywała współzależność każdej rzeczy na świecie, a one wszystkie kreowały delikatną równowagę. Zachowanie harmonii było niezbędne w utrzymaniu dyscypliny, której zadaniem było przybliżenie elfa do doskonałości. W momencie słabości ducha bądź ciała, srebrnooki zamykał się w gaju na długie tygodnie, bowiem tylko w taki sposób się uzdrawiał. Darzył sympatią wierzenia driad, niemniej nie praktykował ich, gdyż był niewierzącym jak jego przodkowie.

Dwieście lat odcisnęło piętno na przeklętym. Zdystansował się do świata, nie pozwalał sobie na okazywanie gwałtownych emocji, które jego zdaniem były przejawem niedojrzałości. Chłodne, analityczne podejście zabiło w nim spontaniczność. Zdawał sobie sprawę, że czas stał po jego stronie, w przeciwieństwie do krótkowiecznych istot mógł on planować swoje posunięcia daleko do przodu. Nie przepadał za zabijaniem, uważał to marnotrawstwo potencjału oraz zasobów, jednak zmuszony do pozbawienia kogoś życia, zrobiłby to bez jakichkolwiek obiekcji. Uważał także zabijanie za akt, więc odbierał życia w taki sposób, aby było to piękne.

Nie ukrywał swojej niechęci do rasy człowieka, z ogromnym trudem przychodziła mu akceptacja faktu, iż jego dalecy krewniaki byli ludźmi. Bladolicy po prostu widział ograniczenia krótkowiecznych - byli słabsi fizycznie i mentalnie, przypominali dzieci błądzące we mgle. Z drugiej strony Keanorin szanował swoją rasę, a także zdawał sobie sprawę o jej delikatności - w jego mniemaniu każdy elf był drogocennym klejnotem. Porównywał śmierć długowiecznego do zgaszenia gwiazdy na niebie - długouche istoty po prostu rodziły się rzadziej, ich rozmnażanie stanowił długi proces.

Za wszelką cenę spełniał złożone przysięgi.
Przeszłość:

Przyszedł na świat w jaskini góry leżącej w Dolinie Prastarych Szczytów, gdy szalała burza, a siekający deszcz, przypominający wodne ostrza, przemieniał ziemię w błoto. Kiedy po raz pierwszy zapłakał jako niemowlak, błyskawice ze wściekłością przecinały niebo. Świat nie był szczęśliwy na nadejście Keanorina.

Matka chłopca, pomimo protestów swojego męża, przemierzała szlak w stanie brzemiennym. Zła pogoda zmusiła elfy do skrycia się w pieczarze oraz przeczekania burzy. Los chciał, że wraz z nią miało przybyć dziecko.

Jego rodzice byli badaczami prastarej rasy Tinuván, poszukiwali ich śladów pozostawionych na kontynencie. Podróżowali po krainach w celu odnalezienia reliktów pierwszych kolonistów, w szczególności starali się odkryć miejsca położenia ruin osad, w których liczyli odnaleźć zagubioną wiedzę. Tinuván nie byli wyłącznie wybitnymi magami, ich znajomość świata przyczyniła się do powstania technologii ułatwiającej życie - pozyskanie jej przyczyniłoby się do znaczącego polepszenia warunków bytowania Aráe.

Zapewnili mu wykształcenie w drodze pomiędzy kolejnymi ruinami. Pierwsze dwadzieścia lat młokos spędził przy wiekowych manuskryptach, malunkach na starożytnych ścianach, księgach matki i opowieściach ojca. Uczeni zwiedzali świat jako skompletowana karawana składająca się z najemników, kilku oddanych przyjaciół wielbiących naukę, a także służby. Żywot wydawał się lekki, do czasu.

Daleko na południu Ga'Lantis, blisko górzystego wybrzeża, drużyna uczonych wykryła ledwie zauważalną ścieżkę prowadzącą do małego wąwozu. W jego centrum stało ogromne, wyschnięte drzewo, o korzeniach przebijających skałę od wewnątrz jak wodne węże wynurzające się z wody. Roślina wielkością dorównywała wysokiej wieży, gdyby nie szczyty górskie, byłaby widoczna z daleka jak na dłoni. Na pierwszy rzut oka była to sekwoja, niemniej panujący tutaj klimat oraz zupełnie nieurodzajna gleba nie pozwoliłaby urosnąć żadnemu drzewu. Badacze popadli w konsternacje, gdyż nie rozumieli, jakim cudem wyrosło tutaj cokolwiek. Obiecali sobie rozwiązać tę zagadkę.

Młody Keanorin, zaintrygowany ogromnym cudem przyrody, postanowił bliżej mu się przyjrzeć. Pierw zerknął na korzenie, niektóre z nich tworzyły łukowe poddasza, pod którymi rozbiła obóz karawana. Bystre oczy młodzieńca spostrzegły... Ramiona? Powykręcane nogi, ręce, palce, stopy, kości. Ich skupisko kreowało owe korzenie, a one wiodły do konaru będącego w istocie setkami, a może tysiącami ciał upiornie poskręcanych kobiet. Jedna z nich, wtopiona w korę, spoglądała martwym spojrzeniem jednego oka na elfią drużynę. Czy ona jeszcze żyła?

W przeciwieństwie do ludzi, rodzice Keanorina nie naruszyli cmentarza. Wykonali pomiary, narysowali szkice, jednakże nie tknęli samego drzewa. Postanowili zostać tutaj na dłużej, gdyż postawiono hipotezę odkrycia zwłok prastarych driad. Ich sposób pochówku wskazywał na działanie magii - jej efekt był urokliwy. Pewnego dnia rodziciela Bladolicego wysłali gońca do stolicy, ażeby przysłali tutaj magów loży. Padła decyzja, że wyłącznie czary w połączeniu z mistyczną wiedzą doprowadziłoby do rozwiązania tajemnicy, a przede wszystkim do pozyskania umarłych do celów badawczych.

Minęły tygodnie, goniec nie powrócił z czarodziejami wysłanych za poleceniem Rady Dwunastu. Zamiast ich przybył mężczyzna w czerni. Przypominał upiora przywdzianego w ciemne szaty, zwiastun nocy, mroku. Wysoki, o kredowej cerze, o oczach bystrych oraz złotych. Omiótł spojrzeniem okolicę jak pan patrzący na swoje włości. Uniósł ręce, zamamrotał modły do mrocznego bóstwa. Otwarły się bramy otchłani.

Za sprawą czaru drzewo ożyło. Jego korzenie poczęły się poruszać. Pod ich ciężar zginęli rodzice Keanorina, służba, kompanów na trakcie. Najemnicy, którzy uniknęli śmierci, zaszarżowali na adwersarza. On uniósł palec, a chwilę później czarne ogary rzuciły się na dzielnych wojów. Wściekłe psy zagryzły zagrożenie, a potem stanęły u boku swego pana. Jego oczy, wraz z ślepiami bestii świeciły w ciemności złowrogo. Przeżył tylko Keanorin. Przerażony, schował się wśród zwłok; z ledwością powstrzymywał dzikie wycie, strumienie łez spływały po jego policzkach. Czarnoksiężnik rozpoczął nowe inkantacje. Modlił się do wyłącznie sobie znanych bóstw. Za sprawą plugawych mocy mrocznych potęg, z zabitych elfów uleciały światła, które popędziły do rozwartej paszczy pana ogarów. Czyżby pożarł dusze długowiecznych? Po chwili długowieczne ciała uformowały się w nowe korzenie.

Przeżyła tylko jedna osoba. Czarnoksiężnik odszedł.






Dodatkowe informacje:
Mocne strony:

- Srebrnooki opanował każdy oręż używany przez aráe w stopniu zaawansowanym, mistrzostwo osiągnął w walce tarczą i włócznią. Jeśli Bladolicy byłby malarzem, jego broń byłaby pędzlami zaś ciało przeciwnika płótnem. Uważał on walkę za swoją sztukę i każdego dnia wkładał wysiłek w celu uzyskania ideału.
- Ciało przeklętego również stanowiło narzędzie, które było wydajne. Mężczyzna był zabójczo szybki, silny, wytrzymały. Potrafił jak kot pokonywać przeszkody terenowe.
- Znał sztukę przetrwania w dziczy, gdyż półwieku spędził poza cywilizacją. Stopień opanowania tej sztuki sprawiał, że Bladolicy mógłby komfortowo żyć na odludziu, we własnoręcznie wykonanym schronieniu.
- Potrafił leczyć - nastawianie kości, opatrywanie ran, wykonywanie prostych operacji. Znał także zielarstwo w zastosowaniu wyłącznie leczniczym.
- Skradał się jak lis zmierzający do kurnika, przeklęty umiejętnie kroczył po leśnych ściółkach czy kamiennych chodnikach w taki sposób, żeby utrzymać ciszę.
- Pływał jak ryba.
- Był wykształcony pod szczególnym uwzględnieniem historii pozostawionych reliktów przez Tinuván. Biegle czytał, pisał i liczył.


Słabe strony:

- Światło księżyców Yuen i Arah paliło długowiecznego jak najgorętszy ogień. Powodem takiego stanu rzeczy była klątwa rzucona na Keanorina. Jeżeli nie pozostanie on w mroku, iluminacje tychże ciał niebieskich spowodują jego śmierć. Jedynie potężna magia umożliwiłaby chwilową obronę przed działaniem klątwy.
- Obserwowanie płomieni przez Bladolicego wywołuje w nim niepokój. Czym silniejsze źródło ognia i czym bliższe położenie wojownika względem niego, tym spotęgowana jest reakcja, która w skrajności dochodzi do poziomu paniki. Skutek klątwy.
- Nie odczuwa przyjemności cielesnych - spożywane strawy i płynów smakuje jak drewniane wióry, zbliżenie intymne nie przynosi bojownikowi rokoszy, alkohol i narkotyki jedynie męczą jego umysł. Sprawka przekleństwa.
- Ciało długowieczne usychało niczym pestka moreli wystawiona na słońce. Zmuszony do podtrzymywania swojego życia, płacił służbą czarnoksiężnikowi za rytuał przedłużenia życia.
- Przeklęty i czarnoksiężnik byli związani duchowymi okowami. Jeśli mroczny mag wyzionąłby ducha, elf zmarłby w okrutnych męczarniach.

Posiadane zwierzęta:
Powrót do góry Go down
 
Bladolicy (w budowie)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Strefa Postaci :: Biografie-
Skocz do: