deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Grathgor Lafara'one Yelthyra

Go down 
AutorWiadomość
Grathgor

Grathgor


Posts : 5
Posty fabularne : 3

Grathgor Lafara'one Yelthyra  Empty
PisanieTemat: Grathgor Lafara'one Yelthyra    Grathgor Lafara'one Yelthyra  EmptyNie Sty 26, 2020 7:27 pm

Grathgor Lafara'one Yelthyra
Grathgor Lafara'one Yelthyra  Zq_xTcoa-2x-5Jw2jucDD3NJXVKcUABTb1bgRAi0_rbeN4W5utZ9UA4kjRPt1nhLM4A9VDV1Nv9DKsSwV5dh2v5-qw
Arah roku 3070, dnia drugiego | Aráe | klasa średnia | Zwykły obywatel | Religioznawca a ka kapłan demona Haturaga, mistyk





Arah roku 3183, Ga'Lantis

Vanto, M!

  [...] znów się przenoszę i muszę dostosować wygląd do realiów panujących w państwie nieodwiedzanym przez nas od dekad.
  Zainspirowany tamtejszą przyjaciółką – Bierhon – przejąłem od niej pewne tendencje, charakteryzujące urodę elfów tej krainy. Od wielu pełni zapuszczam włosy, mniej więcej za ramiona, żeby łatwo związywać je w skromny kok z niesfornymi kosmykami, odkrywającymi spiczaste uszy. Piąty  Yuen temu wróciłem do naturalnego koloru włosów. Równie blade jak poświata potężnego księżyca – Daoel – odbijana od tafli wody w mroku ciemnych borów. Podobnie jak z odcieniem mojej skóry: wracam do naturalności i przestaje malować ją farbą. Dalej też żyje w niepewności względem kształtu swojej twarzy. Wyraźny spiczasty podbródek, wystające kości policzkowe oraz dość ostre linie. Jednak względnie brak temu znaczenia, moim główny celem jest wtopienie się w tłum. Natomiast brwi wyciąłem w ostry skos, tak jak zawsze tego nie lubiliśmy, malując je z lekka na błękit pod kolor swoich oczu.
  Brakuje mi kilku centymetrów do wzrostu idealnego elfa, jestem nieco większy w brach niżeli w tali i od idealnie wyrzeźbionego brzucha dzieli mnie kilka sesji ćwiczeń dziennie. Jednak w niektórych krainach bycie smukłym góruje nad byciem atletycznym. Zawsze wtedy mnie pocieszają Twoje słowa, iż przynajmniej ładniej mam wyćwiczone ramiona.
  Ciekawi mnie czy w Ga'Lantis dziwki też patrzą na długość palców u dłoni, by wyselekcjonować sobie klientów. Zawsze mnie bawi rozczarowanie w ich oczach, gdy moje duże dłonie okazują się nieproporcjonalne do penisa. A już z ostatnich nowości: pozbyłem się złotego kolczyka z lewego ucha. Zmuszony będę zmienić swoje ubrania, stare symbolicznie spale w rytuale ognia i wrócę do noszenia brązowych dzianin, czarnych peleryn, wyblakłych chust oraz sakw. Oczywiście wciąż uwielbiam spore ilości naszyjników czy kwiatów, oddających kult Driadom. Najważniejsze – rzemyk z czterema kryształami, w których zaklęte są runy dalej jest ze mną.

Shin'or, Grathgor.






Yuen roku 3213, Avigon


Vanto, Grathgor!

  ktoś ostatnio przypomniał mi o Twojej osobie, pytając jaki jest śniadoskóry kapłan Haturaga, podróżujący po świecie. Odpowiedzi nie trzeba szukać było długo: obłudny i pyszny, a przecież to prawda. Oczywiście określenie Cię tym mianem jest nader powierzchowne i miało po prostu zaspokoić nienasycone złem i pragnieniem szerzenia nienawiści serca wyznawców demona.
Ja Cię znam od lepszej strony albo zwyczajnie wolę widzieć w Tobie lepsze cechy. Serce goniące za przygodą, rozmarzona dusza oraz frywolność. Czasem mi słów podziwu brak do Twojej osobowości. Może zapytasz czemu, może to już wiesz, ale w życiu nie dane było mi spotkać tak elastycznej osobowości: jednego dnia pławisz się w skrajnej samotności, a następnego nie możesz i nie chcesz odpędzić od siebie wianuszka elfów. Znasz zasady etykiety, zachowujesz się szarmancko i w końcu przystępuje komuś zaszczyt rozmowy i pleciesz największe bzdury o jakich słyszał ten świat. Szczególnie jak się napijesz a podobno ostatnio cugi alkoholowe zdarzają Ci się częściej, intensywniej oraz dłużej.
  Jak o tym myślę to rozpoznaję w Tobie bardziej mroczną stronę, inną niż uduchowionego elfa z masą różnych, przypadkowych przedmiotów w sakwie. Czasem wychodzi z Ciebie potwór, kryjący się w cieniu. Nawiązujący z kimś bliskie kontakty, by męczyć go toksyczną relację tygodniami dopóki nie wypracujesz w nim poczucia zaufania tak silnego, by złamać go psychicznie na pstryknięcie palcem. Potwór, który wychodzi na ulicę i dla zabawy udaje męską dziwkę, zabierając potrzebującym pracę. Stworzeniem nocy, który pod niebrzydką twarzyczką i dobrymi intencjami zaczyna szpiegować cudzy dwór królewski i po czasie nie wie sam dla kogo już pracuje. Nikczemnikiem, który mi imponuje swoim subtelnym rozsiewaniem zła w duszach innych stworzeń.
  Ja wiem, że jesteś duszą pełną energii i emocji, z którymi sobie nie radzisz oraz wiem, że jako kapłan pomagasz innym duszom zrozumieć siebie. Co jest nawet dobre, pomimo, że Twoją motywacją ku temu jest ukazanie jednostce jej głupoty i apatii względem świata.
  Czuję się blisko Twojego życia, może nie w nim, ale taka rola mi wystarcza. Sokół jest Twoim jedynym przyjacielem, którego nie skrzywdzisz i co najmniej na nim polegasz a to koi duszę biednego Grathgora. On reprezentuje Twoją naturę drapieżnika czy raczej Cię pod tym względem uzupełnia. Uzupełnia elfa zaczytanego w mistyczne księgi w cieniu gałęzi drzew [...]

Shin'or, M!






Arah roku 3094, las Ga'Lantis przy granicy z Vakhos


Vanto, M!

  właśnie skończyłem praktyki u zielarza. Stwierdziłem, że nie widzę w tym swojej przyszłości oraz nie przyda mi się to w nowo obranej drodze życia. Chcę zostać tułaczem i podróżować od mieściny do mieściny, poznając nowe kultury i różne obyczaje. Potrzebuję więc wyznaczyć sobie kierunek podróży i zmierzać ku czemuś. Chcę więc wystosować do Ciebie prośbę, pytanie, czy mogę u Ciebie, w Avigon, otrzymać schronienie na dłuższy czas?
  Na świecie żadna inna istota nie zaszła ze mną w tak głębokie zażyłości, mimo, iż nasza znajomość trwa głównie listownie [...]
  Nie chcę pisać więcej słodkich słówek, wyznając, że chce poświęcić Ci więcej czasu twarzą w twarz. Bardziej zależy mi na poznaniu Twojej profesji – magicznego jubilerstwa, jak Ty to ładnie nazywasz. Pod tą całą otoczką chcę po prostu napisać, że będziesz początkiem mojej podróży i z Twoją pomocą stworzę bransoletę, która ułatwi mi używanie magicznych run. Od razu oznajmię jak to widzę, by dać Ci czas na aranżację projektu[...] Cztery różne klejnoty: ametyst, malachit, topaz oraz perłę osadzimy w obręczy o wzorze bluszczu. Topaz już posiadam i został zaklęty tak, by odbijał światło i sprawiał, że momentami bywam niewidzialny[...]
  Liczę na szybką odpowiedź,

Shin'or, Grathgor!






Daoel roku 3113, na morzu w drodze do Tajaruk

Vanto, M!

  Płynę do kolejnego kręgu kulturowego, gdzie podobno wyznaje się Wielkiego Demona. Niezmiernie mnie to fascynuje. Natomiast w odpowiedzi na Twój ostatni list…
  Jeszcze nie udało mi się skompletować bransolety – została mi do odnalezienia perła na tyle silna, by wytrzymała zaklętą w sobie runę. Dlatego m.in. chcę odwiedzić ów kraj – Tajaruk – żeby przeszukać linię brzegową, żeby pogłębić wiedzę o nowej i demonicznej religii oraz jako najemnik - poniekąd. Stary pracodawca każę mi znaleźć mu specjalne rośliny na eliksir: Dur’uhr, Tarh'ain oraz krwiste ziele. Nie wiem czy temu podołam. Jednak przede wszystkim nie wiem czy w ogóle mam zamiar spełniać jego żądanie. Moja wiedza w dziedzinie alchemii ogranicza się do frazy: eliksiry są. Nie wiem również czy mnie rozumiesz, ale moje słowa przepełnione są strachem.
  Czuję jak mój instynkt krzyczy głośne:  NIE! Nie rób tego, zły pomysł, sprowadzisz na świat apokalipsę. […]
  Może traktuję to na wyrost. Widzę u siebie objawy choroby biedy, podróż mi nie służy i każdego dnia dopadają mnie coraz to większe torsje. Nie rozmawiam z nikim, a żywię się tym, co ukradnę ze spiżarni. Zapewne jak się już domyślasz, nikt nie wie o mojej obecności na statku […] teraz zaczynam tego żałować… Nie dostaję żadnych informacji, nie wiem kiedy dotrę do lądu ani co mnie na tym lądzie czeka. Nie wiem kiedy dojdzie do Ciebie moja sowa, ale liczę, że stanie to się prędzej niż mój kolejny list […]
  Liczę na Twoją cierpliwość względem kolejnej wiadomości,

Shin'or, Grathgor.





Yuen roku 3147, spalona oaza w Tajaruku

 
Vanto, M!

  Od pewnego czasu myślę o Tobie intensywnie. Twój jastrząb pocztowy krążył nade mną wiele dni. Kiedy mnie odnalazł wyglądał na zmordowanego jeszcze bardziej niż ja. Współczułem mu, jednak miał coś, czego nie miałem ja w tamtym momencie – wolności, którą wykorzystał, by się ocalić. By uciec […]
  Zaczęło się od tego, że na morzu w drodze Tajaruku statek, który wykorzystywałem został ofiarą morskich wilków. Miałem dwa wybory: płynąc wpław w nieznanym mi kierunku lub zostać zakładnikiem w rękach nieznanych oprawców. Od tego momentu czułem oddech Śmierci na karku. […]
  Przehandlowali mnie na czarnym rynku pod Quarac z moim mniejszym lub większym zadowoleniem – pozwolili mi zachować ówczesny dobytek. Raczej, nasz dorobek życia - bransoletę z zaklętymi runami. Po dziś dzień dziękuję za tę łaskę Haturagowi […] Moi nowi właściciele nie chcieli robić ze mnie niewolnika, potrzebowali „świadka” do rytuału. Chciałbym się pochwalić, iż uciekłem przy pierwszej lepszej okazji…
  Ale nie będę Ci kłamać.
  Moją specjalizacją w walce, jak dobrze wiesz, są ucieczki. Uciekam od czegoś lub kogoś większe pół życia, ale wtedy moje siły witalne mnie opuściły. Katorżniczy rejs w niewoli i chorobie, bycie produktem na czarnym rynku. Nie miałem czasu czy chociażby możliwości na regeneracyjny sen. Owi Właściciele po raz pierwszy dali mi wody dopiero po kilku dniach, kiedy przybyliśmy do nieciekawego kręgu na środku pustyni […] Splunąłem im tym w twarz. Jeden z nich, poklepał mnie tylko po policzku i na moich oczach rozlał resztki wody na wysuszony piach […]
  Wisiałem przywiązany bezwładnie na palu: odwodniony, zarzygany i wygłodzony. Czasami miałem wrażenie, że miotałem się jak szmata na wietrze. Aż w końcu nadszedł mój czas.[…] Dostałem obuchem w głowę, budząc się w białej szacie, umyty i z łysą głową. Tym razem zwisałem ze spalonego  słońcem drzewa, poświaty światła świeciły mi prosto w oczy przez większą część dnia. Zniżając wzrok widziałem jedynie kamienie usadowione w dziwnych miejscach, a w środku nich złocisty chepesz. […]
Wtedy znów zaczęli mnie poić i karmić. Przypalonym robactwem. Nie było tego wiele, raczej tak, by trzymać chłodne objęcie Śmierci z dla ode mnie. A wtedy nastał czas na rytuał. Trójka zamaskowanych człekokształtnych wniosła w okrąg ludzkiego bękarta i elfie dziecię. Zaczęli śpiewy w niezrozumiały dla mnie sposób. Nie wiem czy był to jeden z martwych języków czy może gardłowe ryki, które wspólnie tworzyły harmonie […]
  Płonęło ognisko, a pora zrobiła się nieprzyjemnie ciemna. Wręcz mroczna, moją noc rozświetlało jedynie ognisko i basowe pomruki zamaskowanych postaci. A ja mogę jedynie beznamiętnie wisieć, oglądać i się bać […] Noc rozdarł krzyk dziecka: głośny i dorodny. Krzyk pośrodku niczego, uciszany jedynie moją nieprzytomnością. Zobaczyłem stróżkę krwi wypływającą spod ogniska i dwie postacie, które ją zlizywały z wydeptanej ziemi. Poczułem jak upadam na ziemię. Ktoś wziął mnie od tyłu i zacząć ciągnąć po drodze z krwi. Dostałem do ręki złotą broń. Upadła na ziemię, kalecząc mi stopę. Tym razem noc rozdarł mój krzyk i upadek na ziemię. Czułem jak otacza mnie gniew oprawców […] Znów wręczyli mi chepesz, elfie dziecko było trzymane nad ogniskiem. Noc bladła, a ja czułem obowiązek a może i powinność mordu […]
  Kilka miesięcy później odzyskałem już siły i błąkałem się z naszą bransoletą w okolicach stolicy. Dorabiałem sobie jako najemnik. Tutaj dostarczyłem komuś łeb jelenia czyjegoś wroga, tam otrułem wodę w całej czyjejś stajni, by następnie sprzedać właścicielowi kilka ziółek i w końcu uzależniłem parę postaci od truflowców. Jednym słowem: zbierałem siły i fundusze, by wrócić na pustynię i urządzić krwawe igrzyska: kilka elfów; paręnaście bestii, które wyłapałem i ja z moim posrebrzanym chepeszem. Jedyną bronią, którą umiem walczyć. Walczyć, czyli nie dać się zabić […]
  Nie wiem czy mogę relacjonować Ci moje dalsze losy, obawiam się, że wysłuchiwanie mnie sprawia Ci poniekąd ból, a moja wola nie chce Cię krzywdzić. Sam nie zamierzam Cię przepraszać, chciałem po prostu dać znak życia i zaprosić Cię do moich krwawych obrządków…
Liczę na szybką odpowiedź,

Shin'or, Grathgor.





Daoel roku 3193, spalona oaza w Tajaruku


Vanto, Grathgor!

  Mija już dziesiąty Daoel od kiedy się nie widzieliśmy. Cieszy mnie fakt, iż u Ciebie układa się dobrze. Ostatnio próbowałeś poznać tajemnice czystej magii – z pewnością poczyniłeś spore postępy, szczególnie jak po tylu dekadach świetnie radzisz sobie z magią kumulacyjną, a tajniki wyznawcze naszego  Haturaga wymagają znajomości pewnych kultów.
  Podobno zostałeś mistykiem, a wnioskując po Twojej ostatniej wiadomości dobrze sobie radzisz z wtopieniem się w tłum. Nasza oaza od czasu do czasu wspomina Twoje krwawe wyczyny i wdzięcznie Cię wspomina. Oczywiście niemała w tym moja zasługa, iż pamięć o Tobie trwa i trwa. Jednak muszę Cię ostrzec, Gratgorze. Twoje granie na nerwach dworów królewskich może się gwałtownie skończyć. Nasze wyznawcze siostry i bracia domagają się krwi. Wielkiego rozlewu krwi, potrzebują wojny […]
Wierze, że zarówno Ty jak i ja niezmiernie cieszymy się na chaos, który zapanuje. Krew w końcu stanie się należytym pokarmem ziemi, zginie wiele istniej a nasze ofiary będą nieskończone.
  Wierze, że panoszysz się po Ga'Lantis w słusznej sprawie i wciąż składasz naszemu Wielkiemu Demonowi głowy dziwek w ofierze. Żyję ku nadziei, że nie znajdziesz się w złym miejscu o złym czasie […]

Shin'or, M!





Daoel roku 3206, obrzeża Avigon


Vanto, M!

  Twoje obawy nie zostały spełnione. Wojna trwa, a Wielki Haturaga cieszy się ze smoczych ofiar […]
  Czuje się jednak zagubiony, zdradzając sam siebie. Mój chepesz jednego dnia zabija ludnośc Vakhos, a drugiego elfy z Ga’Lantis. W jaką stronę zmierzam? Nie wiem, jednak prędko się tego nie dowiem […]
  Postępy w moim kunszcie magicznym rosną, jednak nie wiem czy poradzę sobie samotnie na tej wojnie. Brak mi już sojuszników. Zwłaszcza, że dość często mają podcięte gardła po nocy w jednym pokoju ze mną. Postanowiłem wyruszyć w góry i tam przeczekać. Najwyżej ucieknę cieniem lecz wątpię, by ktoś się wdawał w obszary, o który krążą złowrogie legendy. Sam się ich obawiam. Dalej mnie niż nieprzeżycia wojny i nieusłyszenia naszego śmiechu na pustyni wobec rozległej nocy.
 Z nadzieją, że żyjesz…
 Shin'or, Grathgor.





Arah roku 3213 i moich urodzin, gdzieś w Ga’Lantis


Vanto, M!

  Wesoło profanuje czas, chodząc po całej krainie, przy miejscach, gdzie dzieją się główne wydarzenia polityczne. Zazwyczaj jest to stolica.
  Wojna się skończyła, ale nie było mi łatwo. Twoja chata została spalona, rodzina zdobiła pale przed bramą rodzinnego miasta. Sam końcówkę wojny przetrwałem jedynie udając odrealnione medium: udawałem, że wyczuwał czyjąś aurę. Moje pierwotne nauki zielarstwa przydały się do drobnych uleczeń czy zatruć w ramach „klątw”, które rzucałem na niedowiarków mojej nowej postaci.
  Moim cele są teraz dwa: namieszać w życiu państwa, które zniszczyło tak wiele oraz powiększyć nasze szeregi. Szeregi Haturaga.
  W stolicy przesiaduję często w bibliotece, otwieram stragan z poradami duchowymi (różnymi, gdyż tu cenią mnie jako doświadczonego znawcę wielu religii) oraz usiłuję osiągnąć pewien status, dostać się do Nadnaturalnej Loży, zaskarbić sobie cudzy szacunek. Wiele w moim wyglądzie się nie zmieniło, dalej żyję i radze sobie świetnie z radami Bierhon. Ona sama kroczy po Ciemnym Gaju.

 Shin'or, Grathgor.




Dodatkowe informacje:
» Nosi bransoletę z czterema kryształami, w których zaklął runy:
topaz – niewidzialności, ametyst – wejścia w cień, malachit – szału bitewnego, perła – teleportacji 2 odległości do 3 metrów.
»Interesuje się  również pseudo magią lub podgatunkami magii takimi jak voodoo czy szamanizm.
»Od kilku dekad nosi ze sobą Dur’uhr, który znalazł na jednej z pustyń.
»Czasem zakłada naszyjnik z duży motylem i wychodzi na ulice, by znaleźć sobie szybki seks.
»Jego kwiat to Oh-ah.


Mocne strony:
»Lepszy w gębie niż walce.
»Lepszy w uciekaniu od walki niżeli w samej walce, dzięki czemu jest szybki i zwinny.
»Specjalizuje się w wąskich dziedzinach i stara się nie wychodzić poza nie.
»Od zawsze był z niego typ intelektualisty niżeli wojownika.
»Wyzbył się wyrzutów sumienia jeszcze przed skończeniem 50 lat.
»Rozwiną umiejętności sztuki przetrwania i potrafi radzić sobie sam w różnych terenach.
»Ma silną wolę, ale nie do alkoholu.


Słabe strony:

»Potrafi walczyć tylko jednym rodzajem broni – chepeszem, dlatego pilnuje własnego jak oka w głowie.
»Nie potrafi dobrze atakować bez specjalnej runy, która dopinguje jego umiejętności.
»Szybko się uzależnia (stara się to ograniczyć do alkoholu).
»Wypiera coś takiego jak miłość, przez co bywa autodestrukcyjny.
»Często napotyka go spadek energii życiowej i dlatego stara się nie polegać na tej dziedzinie magii.
»Średnio radzi sobie z ujeżdżaniem koni, preferuje jak się go wozi.
»Łatwo go poirytować i równie szybko udobruchać.

Posiadane zwierzęta:
» Sokół, którym opiekuje się od trzech lat. Doglądał go w gnieździe jego matki i gdy ten był dość duży, by poradzić sobie u elfa – został zabrany. Żyją w dość zażyłych stosunkach. Gnara wyszkolił z pomocą zawodowego tresera, tak by ten samodzielnie polował na swoje pożywienie. Grathgor najczęściej wykorzystuje go jako zaufanego gołębia pocztowego.
Powrót do góry Go down
Grathgor

Grathgor


Posts : 5
Posty fabularne : 3

Grathgor Lafara'one Yelthyra  Empty
PisanieTemat: Re: Grathgor Lafara'one Yelthyra    Grathgor Lafara'one Yelthyra  EmptyCzw Sty 30, 2020 2:27 am

Czy zgadzam się, żeby w fabułach z MG (poza misjami)...
MG mogli trwale kaleczyć moją postać: Tak
MG mogli zabić moją postać: Tak
Powrót do góry Go down
 
Grathgor Lafara'one Yelthyra
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Strefa Postaci :: Biografie-
Skocz do: