deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Viljo Harjavuori

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Viljo Harjavuori

Viljo Harjavuori


Male Posts : 38
Posty fabularne : 18

Viljo Harjavuori Empty
PisanieTemat: Viljo Harjavuori   Viljo Harjavuori EmptySro Sty 29, 2020 10:56 am

Viljo Harjavuori
urodzony w roku 3118 w porze Blós
Aráe czystości sięgającej dziewięć pokoleń wstecz
eksplebejusz, wprawiony kowal i ceniony zbrojmistrz, weteran wojenny
ekspansywny hodowca bydła mlecznego, zwierząt wełnistych oraz drobiu nieśnego
zwykły obywatel, powojenny dorobkiewicz balansujący na krawędzi klasy elitarnej
znany sympatyk i wspomożyciel mniejszości uciskanej

     • Cechy wyglądu
    Nigdy nie uchodził za pięknego – już za dziecka w jego fizjonomii zaznaczało się odstępstwo od kanonu urody, jaki zachwyca społeczeństwo, pogłębiało się też z biegiem lat i choć obecnie nie można nazwać go mężczyzną jednoznacznie brzydkim, stawanie obok bladolicych blondynów o bujnych włosach co najmniej nie służy jego wizerunkowi. W podobnym towarzystwie bowiem tym silniej odznacza się nijaka smagłość jego skóry, niemal hebanowy odcień tęczówek (z jaśniejszym, złotawym pierścieniem okalającym źrenicę) oraz smolista czerń włosów. Viljo samodzielnie ścina je na krótko, wbrew upodobaniom ogółu – za dziecka robił to profilaktycznie, w obawie przed wszami, pleniącymi się niekontrolowanie wśród dzieci z najniższej warstwy społecznej; gdy udało mu się wyrwać z plebejskich okowów i zasmakować wygodniejszego życia, nosił je dłuższe, nigdy jednak niesięgające dalej niż do ramion, a wraz z nastaniem wojny postawił na kompromis i nawykł do krótkiego cięcia z dłuższymi kosmkami u góry głowy, zaczesywanymi co dzień schludnie ku tyłowi. Ma przynajmniej wydłużone w elfi szpic uszy, oczy kształtu migdałów i nawet ostre rysy twarzy, choć efekt mocno zaznaczonej szczęki psuje niejako łagodnie zaokrąglona broda. Po ojcu odziedziczył jastrzębi nos o prostym, greckim profilu i płytkim wcięciu u nasady, po matce zaś ładny krój ust, zaburzony wąskością górnej wargi i opadaniem kącików. Na wojnie dorobił się do tego wszystkiego szpecących blizn – jedna, ciągnąca się po prawym policzku do ust, delikatnie podciąga lewą stronę górnej wargi, pogłębiając permanentny naturalny grymas; pozostałe dwie ciągną się od czoła, przez lewy łuk brwi i oko (szczęśliwie nie okaleczając go) do dolnej krawędzi oczodołu.
    Swoje niedoskonałości w jakimś stopniu nadrabia poprawną, może nawet robiącą wrażenie sylwetką – niełatwy start w życiu zaowocował ogólną, atletyczną smukłością ciała ze względu na marne pożywienie w okresie wzrostu i częste pogonie, gdy przyłapywano go na kradzieży, natomiast prace, w jakich się doświadczał później – stajenny, kowal, zbrojmistrz, żołnierz – rozwinęły należycie muskulaturę jego torsu i ramion, stąd stał się szerszy w barkach i silniejszy w rękach, osiągając tym samym naturalną koleją rzeczy pochwalany typ sylwetki. Szczęśliwie niedobory w czasie dorastania nie przełożyły się przy tym na jego wzrost i osiągnął akceptowalne 194 cm wzrostu, tak więc summa summarum nie jest z nim znów tak źle, jeśli nie skupiać się nadto na skazach w obrębie lica.

     • Natura
    Na pierwszy rzut oka łatwo popełnić tę omyłkę i posądzić go o niezbyt sympatyczne usposobienie – przeważnie sprawia wrażenie bowiem w ponury sposób poważnego i jakby zmęczonego wszystkim wokół. W dużej mierze może to wynikać z naturalnego grymasu ust, pogłębionego przez sięgającą górnej wargi bliznę, jednak nie da się nie zauważyć, że również jego spojrzenie nie należy do najweselszych; chyba że przyłapie się go w towarzystwie dzieci, przy których charakterystyczna surowość oblicza natychmiast łagodnieje, a w kąciki ust wkrada się cień szczerego uśmiechu. Wbrew pozorom, jakim nietrudno ulec ze względu na pewną sztywność postawy, niesubtelną rzeczowość i dyscyplinę, którą wymogły na nim życiowe doświadczenia, daleko mu do wyrachowanej szorstkości. W gruncie rzeczy Viljo ma miękkie serce, jednak na przestrzeni lat nauczył się, że należy mieć przy tym, jak to najwięksi mędrcy słusznie i malowniczo prawią, twardą dupę. Stara się weryfikować podszepty serca rozsądkiem – i jeśli nie znajduje dobrego rozwiązania problemu, nieprzejednanie je ucisza. Dręczą go, oczywiście, nieraz wyrzuty sumienia, gdy z różnych powodów musi chociażby odmówić komuś pomocy, jednak ma na uwadze, że od jakiegoś czasu nie jest już odpowiedzialny tylko i wyłącznie za własny los, dlatego nie może pozwolić sobie na szastanie nieprzemyślanymi decyzjami. A choćby chciał pomóc wszystkim, którzy się o tę pomoc doń zwracają, nie posiada ani bezdennego worka z walutą, ani pozbawionej marginesu błędu odpowiedzi na każdy problem czy pytanie. Widoczne nieraz w jego wejrzeniu zmęczenie ma swoje źródło w pewnym rozczarowaniu, jakim przepełnia go kształt społecznej mentalności, skazy rysujące się na obrazie galantijskiego narodu. Jest wprawdzie w pewnym stopniu idealistą, brutalnie trzymanym przy ziemi ciągłymi zderzeniami z niedoskonałościami rzeczywistości. Nieraz chwyta go poczucie bezsilności i beznadziejności, zaszedł jednak w swych działaniach zbyt daleko, by móc pozwolić sobie na ulegnięcie tym uczuciom; próbuje więc dalej, choć nieraz o niczym nie marzy bardziej niż o świętym spokoju.

     • Przeszłość
    Viljo nie miał niestety łatwego startu – jego rodzice  wiedli swoje życie w małej, brudnej lepiance, w smrodzie plebejskich zaułków i w pogardzie, jakiej nie szczędziły im wyższe warstwy społeczne, kiedy mijały ich żebrzących na ulicy lub pogrążonych w narkotycznym delirium w szemranych zaułkach i przybytkach najgorszego sortu. Tajemnicą pozostaje, jak w takich warunkach i przy takim sposobie bytowania Dmarze udało się ciążę nie tylko donosić, ale też urodzić zdrowego, żywotnego chłopca; może stan brzemienny napełnił ją większą ostrożnością w kwestii używek i ogólną dbałością o swoje zdrowie, bo przeczuwała, że rosnące w niej życie jest pewną szansą dla niej i jej partnera. Kobieca intuicja nie myliła jej zresztą, bowiem królestwo faktycznie było skoro świadczyć im pewne finansowe zapomogi na rzecz nowonarodzonej latorośli, a do tego żebranie z dzieckiem w objęciach dawało znacznie lepsze efekty niż dotychczas. Nie byłoby raczej pomyłką stwierdzić, że właśnie tej chciwości Viljo zawdzięcza dożycie wieku, w którym stał się – przedwcześnie – samodzielny, bo jego rodziców można było posądzić o wiele, z pewnością jednak nie o zdolność do rodzicielskiej miłości, która napędzałaby chęć, by potomka utrzymać przy życiu. Wprawdzie może to jednak lepiej, bo zdany na siebie od wczesnych lat dzieciństwa, szybko nauczył się sam o siebie dbać i kiedy jego rodzice odeszli, był w stanie sobie poradzić bez nich. Poradził sobie właściwie może nawet lepiej niż gdyby mieli dożyć lat późniejszych, ciążąc mu niczym dwie ołowiane kule u nogi, ciągnąc go na dno i rzucając mu nędzne ochłapy z korzyści, jakie czerpali z jego istnienia. Kiedy znaleziono ich nieżywych zimowym porankiem pod ścianą przybytku, w którym zaopatrywali się w swoje ulubione środki odurzające, nie wiadomo czy zamarzniętych na śmierć czy wpędzonych w nią przez używki, nie płakał. Blade twarze zastygłe w narkotycznej gorączce zapomnienia były mu właściwie obce, chociaż dzielił z nimi rysy, krój ust czy kształt ciemnych oczu.
    Po ich śmierci niewiele się dla niego zmieniło – rzadko żebrał, czując, że to go upokarza, za to o wiele chętniej sięgał do cudzych kieszeni lub też kradł ciepłe bułki i świeże owoce ze stoisk na targu, korzystając z ogólnego zgiełku i tłoku w określonych godzinach dnia. Choć upływ czasu i popełniane błędy czyniły go coraz lepszym złodziejem, nigdy nie opanował tej umiejętności w stopniu doskonałym – na szczęście nie miał ku temu potrzeby. Odpowiednie ułożenie planet bądź łaskawość bogów pozwoliły mu na wyjątkowo niezdarną próbę okradnięcia wyjątkowo wspaniałomyślnego elfa, niewysokiego, tęgo zbudowanego, o mocnym uścisku dłoni (dziewięcioletni Viljo na próżno próbował się wyrwać) i dobrotliwym uśmiechu, który z początku wzbudzał w małym złodziejaszku pewną naturalną podejrzliwość. Usłyszawszy, że młokos jest zupełnie sam, bez opiekunów czy kogokolwiek, kto dbałby o jego los, postanowił okazać mu pierwszy gram szlachetnej dobroci, która wrosła w duszę Viljo i uczyniła go po prawdzie w dużej mierze tym, kim jest dzisiaj.
    Mając więc dziewięć lat, awansował z plebejskiego złodziejaszka na młodocianego pomocnika w stajni szanowanego Baerbysa. Nie spał odtąd już na twardej ziemi, ale na skromnej pryczy usłanej materacem wypchanym słomą; dostał nawet koc i małą pensję, wystarczającą jednak, by móc przestać kraść – co uczynił z ogromną ulgą. Wykonywał pracę z sumiennością i zaangażowaniem, jednocześnie podbijając serce nowego opiekuna zarówno swoim poważnym, małodziecięcym charakterem, jak i głęboką wdzięcznością, z jaką kłaniał mu się przy każdym jego porannym obchodzie po stajni. Spodobał mu się do tego stopnia, że postarał się o zapewnienie mu choć podstawowej edukacji, a gdy Viljo nieco podrósł, nabrał wreszcie masy i konkretniejszego kształtu, a przez to stał się zdatny do lepszej fuchy, z żarliwym zapałem polecił go cenionemu w okolicy kowalowi. Ten nie od razu dał się przekonać na wzięcie chudego, trzynastoletniego już chłystka pod swoją opiekę, ale uległ w końcu namowom kolegi – i nigdy wprawdzie tej decyzji nie pożałował. Chłopak szybko się uczył, nabierał wprawy, z zapałem przeznaczał większość swojego czasu na doskonalenie się w fachu, nie wymagając przy tym więcej niż tyle, by żyć w przyzwoitych warunków i mieć kawałek chleba na śniadanie. Rok za rokiem, stawał się dla kowala pracownikiem coraz wyraźniej niezastąpionym – doszło wreszcie do tego, że dorównał mu kunsztem (niektórzy złośliwie przytykali mu, że nawet go w tym przerósł) i wprawdzie mógłby stać się poważną konkurencją, jednak Viljo lojalnie pozostawał u boku pracodawcy, swoimi umiejętnościami ściągając do kuźni nową, coraz to znaczniejszą klientelę, ani myśląc zmieniać obecny stan rzeczy. Zamiast tego czerpał satysfakcję z uczenia się od siebie nawzajem i wspólnego doskonalenia kowalskich technik wraz z Hryzisem, jednocześnie w wolnych chwilach poszukując sposobów na zdobywanie dalszej edukacji, chcąc dorównać w tym względzie rówieśnikom, którzy mieli szczęście kształcić się od najmłodszych lat.
    Przez kolejne ponad sześćdziesiąt lat, odkąd z czeladnika stał się równym wspólnikiem znanego kowala, powodziło mu się nieźle. Nie mógł narzekać na brak pieniędzy czy wygód, do których zresztą nienawyknięty wcale nie dążył. Żył skromnie, w parterowym domu na obrzeżach miasta, nie mając powodów wprawdzie, by czuć się nieukontentowanym, tymczasem czegoś mu nieustannie brakowało. Przez długi czas próbował tę lukę w rdzeniu swojej duszy wypełniać pracą, poszukiwaniem nowych wynalazków i rozwiązań w swym fachu, zapełniając czas tworzeniem nowych zmyślnych broni, nietypowo ukształtowanych czy misternie zdobionych, które wkrótce zyskały mu również pewne uznanie w dziedzinie zbrojmistrzostwa; spotykał się z kobietami, z niektórymi nawet dzielił szczególne relacje, jednak żadnej nie pokochał; przez jakiś krótki czas szlajał się po szynkach, nieraz biorąc udział w pijackich bójkach – żadna z tych rzeczy nie przynosiła mu jednak wolności od poczucia, że jego byt jest w jakiś sposób niepełny. W pewnym momencie przestał próbować znaleźć remedium na te przypadłość, zmęczony dotychczasowymi niepowodzeniami i rosnącym z roku na rok rozczarowaniem.
    Miał osiemdziesiąt siedem lat, gdy Ga'lantis pogrążyła się w wojennej gorączce. Początkowy okres konfliktu był zarówno dla Viljo, jak i dla innych zbrojmistrzów i kowali, czasem obfitującym w pracę, a co za tym idzie – czasem wyjątkowo lukratywnym. Nie było wtedy jeszcze nietaktem się z tego cieszyć, bo wprawdzie wszyscy zakładali prędki koniec wojny ze zwycięstwem po oczywistej stronie. Nastroje opadały jednak z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc, podczas gdy wszyscy ze wstrzymanym tchem obserwowali rozwój wydarzeń i wyniszczający wpływ zbrojnej pożogi na całe królestwo. Z dnia na dzień zarobki w kuźni z tytułu zaopatrywania wojsk malały, tymczasem pracy było coraz więcej; w końcu zaczęto płacić głównie groźbami. Gdy stało się zupełnie jasne, że konflikt ten jest znacznie poważniejszy, niż ktokolwiek przypuszczał, że może się stać – Viljo, jak zresztą spora część Galantijczyków, porzucił swoje dotychczasowe, stabilne życie i został wcielony do wojska.
    Wysłany do jednego z obozów stacjonujących blisko frontu, dostał zbroję, jak przypuszczał, ledwo zdartą z poprzedniego właściciela, materac i ponure milczenie na powitanie od elfów, z którymi przyszło mu dzielić przestrzeń. Najtrudniej nie było zaadaptować się do warunków, ale właśnie do tej ciężkiej ciszy, napiętej i chwilami duszącej, obecnej nawet pośród śmiechów, dzwoniącej w podświadomości każdego z nich. To właśnie w wojsku też Viljo odczuł niesprawiedliwość wobec mieszańców tak głęboko, że doświadczenie to pozostawiło nań piętno do dnia dzisiejszego i pokierowało wprawdzie w dużej mierze jego powojennymi decyzjami. Obserwował, z początku biernie, jak czystej krwi elfy tworzą w obozowisku zamknięty krąg, trzymając zmieszanych poza nim drwiną i pogardą. Nieraz zdarzało się, że otwarcie ich poniżano, na oczach reszty żołnierz, traktując ich jak popychadła, odbierając strawę (której i tak zdaniem Viljo dostawali mniej) czy prowokując ich – zwierzchnicy przy tym często nie reagowali. Zamiast tego, wysyłano ich w pierwszych szeregach i w najgorsze sytuacje, jak mięso armatnie, którego nikomu wszak nie było żal. Tymczasem Viljo widział, że mieszani walczą nieraz żarliwiej i z większym oddaniem niż elfy – bo oprócz obrony państwa, chcieli też coś udowodnić, sobie i innym, zyskać wreszcie choć namiastkę poszanowania.
    Harjavuori chciał im ją dać. Dlatego, czując dogłębnie niesprawiedliwość krzywdzących podziałów, zaczął reagować. Z początku robił to spokojnie i jakby bez przekonania, po czym milknął i odwracał wzrok, gdy jego interwencja prowadziła do skutku przeciwnego niż zamierzony – z czasem jednak nabrał stanowczości i buty, zaczął stawać między elfami, a ich upatrzonymi ofiarami i nieraz wdał się w bójkę, za którą potem odbywał stosowną karę, podczas gdy jego przeciwnik często albo nie dostawał jej wcale, albo obrywał dużo lżej. To tylko utwierdzało Viljo w nowych poglądach coraz bardziej, a ponieważ zyskiwał powoli uznanie ze względu na to, jak radził sobie na polu walki – zaczynano się z nim liczyć i zamiast wszczynać burdy, spluwać na bok i na tym poprzestawać.
    Ze względu na zdolność zachowania zimnej krwi i trzeźwości umysłu w bitwie, czego niejednokrotnie dowiódł, również ze względu na rozwijający się z boju na bój taktyczny zmysł, z którego nieraz korzystano, w połowie drugiego roku przejął dowodzenie nad drużyną i kontynuował zdobywanie kolejnych stopni wojskowych, osiągając wreszcie  rok później tytuł porucznika i dowództwo nad plutonem. Ponieważ zyskał sobie reputację sympatyka kundli, ci ochoczo przenosili się pod jego skrzydła, podczas gdy czystej krwi elfy uciekały od podobnego towarzystwa – i tak szybko podległe mu drużyny stały się jednolicie mieszane. Sam Harjavuori nie miał z tą okolicznością żadnego problemu, niemniej oznaczało to, że jego pluton był tym, którym szastano na prawo i lewo, nie bacząc szczególnie na ryzyko wiążące się ze stawianymi przed nimi celami; w końcu kundli nikomu wciąż nie było żal. Viljo z trudem obserwował, jak w szeregach jego ludzi trwa nieprzerwana rotacja, jak jedne twarze znikają w kurzu i błocie na polu walki i jak na ich miejscu pojawiają się nowe, coraz młodsze, coraz mniej doświadczone i pełne naiwnej chęci walki. Z biegiem czasu jednak za sprawą ciągłej brutalnej weryfikacji zdolności bojowych żołnierzy, w plutonie ostały się i utrwaliły jednostki najwytrwalsze i najzdolniejsze, których wojna na przestrzeni walk nie zdołała zetrzeć – grupa tych mieszańców stała się nie tylko solidnym rdzeniem plutonu, swego rodzaju grupą specjalną, ale także kręgiem najbliższych przyjaciół Viljo.
    Na początku piątego roku wojny osiągnął stopień kapitana i powierzono mu dowództwo nad kompanią. Parę miesięcy później złożono mu propozycję awansu na pułkownika na czele batalionu, jednak odmówił przyjęcia tego zaszczytu, kiedy nie zgodzono się dostosować do stawianego przezeń warunku – chciał, by jego miejsce jako dowódcy kompani przejął jeden z jego przyjaciół, kundel. Sytuacja ta nadszarpnęła jego reputację w oczach wyżej postawionych, Viljo był jednak przede wszystkim zadowolony, że nie musi opuszczać grona swoich towarzyszy; nie opuścił go wprawdzie już do końca wojny. Walczyli więc u swoich boków jeszcze przez dwa lata, zdobywali kolejne kluczowe punkty stacjonowania wroga, przepychali się z nim, próbując zepchnąć go jak najdalej w głąb ich państwa, wedle życzeń sztabu, który rzadko dawał im chwile wytchnienia. Viljo korzystał jednak z nich tak, jak tylko mógł – gdy udawało im się zatrzymać w tym czasie w jakiejś wiosce czy w pobliżu miasta, zapoznawał się z życiem codziennym i kulturą ludzi. Wtedy też zainteresował się hodowlą zwierząt gospodarskich i prędko powziął plan sprowadzenia ich do Ga'lantis, dlatego przy każdej okazji próbował szerzyć wiedzę na temat ich fizjologii i prawidłowej opieki nad nimi. Krążą plotki, że ponoć sypiał z jedną z kobiet wrogiej rasy, jednak brak na to twardych dowodów czy świadków, którzy mogliby pogłoski bez wahania potwierdzić; z pewnością jednak zawsze traktował obcych cywili łagodnie i wyrozumiale, starając się, by jego żołnierze jak najmniej zakłócali życie mieszkańców osad, w których lub przy których się zatrzymywali.
    Po zakończeniu wojny nadszedł czas na realizację swoich cicho snutych zamiarów – w nagrodę za swoje zasługi, oprócz odznaczenia, które dumnie nosi na piersi w doniosłych sytuacjach, dostał skrawek ziemi ze skromnym dworkiem. Podarowano mu również szkolonego, pięknego ruena, Viljo sprzedał go jednak bardzo szybko, mając po wojnie po prawdzie dość widoku tych bestii (uważa zresztą, że nie powinny być trzymane jako pupile ze względu na swoją niebezpieczną naturę). Wybudował na swojej ziemi odpowiednie budynki inwentarskie, po czym sprowadził z Vakhos pierwsze zwierzęta gospodarskie i tak rozpoczął swoją karierę przedsiębiorcy i hodowcy. Wśród pierwszych zatrudnionych przezeń pracowników znaleźli się mieszańcy z jego kompanii, których ominęła nagroda za zasługi wojenne, wystarczająca, by zapewnić im lepszy byt i lepsze traktowanie przez elfie społeczeństwo. Gospodarstwo stopniowo rozrastało się, Viljo oferował miejsca pracy dla większej ilości mieszańców, gwarantując im godną zapłatę, jakiej nie dostaliby nigdzie indziej. Oprócz tego brał w opiekę ich dzieci, upewniając się, że niczego im nie brakuje i pozostawiając drzwi otwarte dla każdego, kto rozpaczliwie potrzebował pomocy. Wkrótce jednak okazało się, że osób chętnych, by u niego pracować i tych, którzy potrzebowali wsparcia, jest znacznie więcej niż mógłby przypuszczać – to zaś pchało go dalej, by rozwijać swój biznes, tworzyć kolejne miejsca pracy, zatrudniać więcej, poszukiwać punktów zbytu produkowanych towarów. A ponieważ praktycznie nie miał konkurencji, szło mu to doskonale – i tak stał się tym, kim jest dzisiaj: powojennym dorobkiewiczem, największym producentem mleka krowiego i koziego, wyrobów mlecznych - serów, masła, śmietany, jaj kurzych i gęsich, odzieży, pledów i innych towarów z owczej wełny oraz w mniejszej ilości mięsa wspomnianych zwierząt; oprócz tego - znanym wspomożycielem pogardzanych mieszańców, których rosnące wsparcie czyni z niego coraz większą siłę polityczną, jednocześnie coraz bardziej niewygodną i trudniejszą do zwalczenia bez powodowania możliwych rozruchów.
    Viljo jeszcze wiele planów ma do zrealizowania – i wreszcie powoli opuszcza go uczucie niepełności, które dręczyło go całe życie.

     • Dodatkowe informacje
→ Viljo posiada anonimowe źródła, z których czerpie finanse na pomoc tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują, w szczególności plebejskich dzieci – jak się okazuje, nie wszyscy przedstawiciele warstw wyższych są tak obojętni wobec losu mieszańców i biedoty, jak mogłoby się wydawać.
→ Przez jakiś czas próbował wyhodować byki wierzchowe – szybko jednak ta praktyka okazała się zbyt pracochłonna, wymagająca i niebezpieczna, również zupełnie nieopłacalna, dlatego zaprzestał starań w tym kierunku.
→ Nie hoduje zwierząt na mięso; ubija je dopiero, gdy kończą swój okres użytkowości mlecznej bądź nieśnej, często nawet później, co wynika jednak głównie z niechęci do marnotrawienia surowców.
→ Nie każdy może u niego pracować – kategorycznie wymaga na przykład czystości od jakichkolwiek używek innych niż alkohol, a i tego nie można spożywać w nadmiernych ilościach, jeśli nie chce się stracić jego protekcji. W pierwszej kolejności też pracę oferuje osobom, które najbardziej jej potrzebują. Pozostałym w miarę możliwości stara się wytargować miejsce w zakładach, z którymi jego gospodarstwo ma kontrakty, jednak zazwyczaj z kiepskim skutkiem, ze względu na silnie zakorzenione uprzedzenia.
→ Mając lat 53, nieomal został ojcem; niestety jego partnerka straciła ciążę w czwartym miesiącu z przyczyn nieznanych. Są wciąż w bardzo bliskich relacjach, jednak charakter ich znajomości po tym nieszczęściu stracił romantyczny wydźwięk.

     • Mocne strony
– Nieprzeciętne umiejętności związane z fachem kowala/zbrojmistrza oraz zdobyte dzięki temu uznanie.
– Stopień kapitana i tytuł zasłużonego weterana wojennego, które gwarantują mu pewną szczyptę szacunku, nawet jeśli powszechnie znany jest z dowodzenia kompanii złożonej głównie z mieszańców.
– Obycie z anatomią, fizjologią, potrzebami i behawiorem zwierząt gospodarskich w połączeniu z wyczuciem w sprawach biznesowych oraz przemyślanym podejmowaniem decyzji zdeterminowały i wciąż determinują o powodzeniu jego przedsięwzięcia. Ma ustaloną i ustabilizowaną pozycję na rynku; jest wprawdzie głównym producentem zaopatrującym w produkowane przezeń towary sam dwór królewski, do którego zresztą zwykł dostarczać je osobiście. Posiada także liczne powiązania kontrakcyjne w okolicy (dostarcza owczą wełnę i bydlęcą skórę do produkcji odzieży, nabiał do karczm, kurze i gęsie pierze do pościeli, gęsie pióra do produkcji piór piszących), co czyni go istotnym elementem w sieci powiązań rynkowych.
– Sympatia mniejszości mieszanej daje mu pewne polityczne znaczenie, choć oficjalnie Viljo z polityką nic nie ma wprawdzie wspólnego i rzadko się w podobnych tematach wypowiada.
– Doskonale walczy z mieczem bastardowym, halabardą lub berdyszem w dłoni; co prawda lata spędzone na wojnie zaowocowały tym, że radzi sobie z większością broni, z innymi jednak niż te trzy obchodzi się jednak znacznie mniej zgrabnie i umiejętnie.
– Dobrze radzi sobie z końmi.

     • Słabe strony
– Marny z niego łucznik – ma słabego cela i nie lubi walki dystansowej; co za tym idzie myśliwy też nie był nigdy z niego jakiś szczególnie dobry, nie był nawet, prawdę mówiąc, dobry umiarkowanie.
– Znacznie lepiej radzi sobie w konfrontacjach otwartych i bezpośrednich, niż ze skradaniem się i pozostawaniem niezauważonym (świetnie za to odwraca uwagę).
– Absolutna noga z niego w kwestiach magicznych.
– Wrażliwy na przejawy niesprawiedliwości i dyskryminacji wobec przedstawicieli rasy mieszanej, ciężko mu w takich sytuacjach nie interweniować, a od tego niedaleko do ulegnięcia prowokacji.
– Żadna tajemnica, że jego piętą achillesową są dzieci – szczególnie te wywodzące się z najniższych warstw społecznych. Uważa, że każde z nich zasługuje na szansę na równy start w życiu i dostęp do chociaż podstawowej edukacji.
– Krąży o nim wiele pogłosek, które go drażnią: mówi się, że jedno z mieszanych dzieci, które otacza opieką, jest jego własnym, że jest pamiątką po rzekomej dziewce z Vakhos, z którą podobno sypiał; że wykorzystuje skundlone kobiety, które u niego pracują albo - w najgorszej wersji - że wykorzystuje ich dzieci; podważa się czystość jego własnej krwi, choć rekordy w dokumentacji dowodzą inaczej.
– Nie lubi, gdy przywołuje się wspomnienie jego rodziców, tym bardziej, jeśli się go do nich w jakiś sposób porównuje – choćby na tle podobieństwa z wyglądu.

     • Posiadane zwierzęta
Pomijając zwierzęta, które hoduje nie tyle dla własnej przyjemności, co dla zysku, są to:

Viljo Harjavuori 9paJbx8
Vahva – jednolicie czarny, masywny wół o rozłożystych rogach, wygiętych szpicami naprzód. Jest nieprzeciętnych rozmiarów; osiąga niemal 1,9 m w kłębie i 1200 kg masy ciała. Choć robi wrażenie swą posturą, jest bardzo spokojnym, ułożonym zwierzęciem, o łagodnym spojrzeniu ciemnobrązowych, dużych oczu. Jest jedynym wołem, którego Viljo ostatecznie wyszkolił pod siodło, jednocześnie też jego ulubieńcem. Wykorzystuje go głównie do ciągnięcia wozu z towarami – nierzadko można ujrzeć, jak kluczy na grzbiecie tego byczyska uliczkami miasteczka, przewożąc  produkty do królewskiego dworu czy innych punktów zbytu – jednak często na jego grzbiecie odbywa tez obchody po gospodarstwie lub też zwyczajnie organizuje sobie na nim krótkie spacery, doceniając jego kojącą spokojność i niespieszność ruchów.

Viljo Harjavuori QiwIEt0
Nopeasti – gorącokrwista siwa klacz o doskonałym wręcz pokroju, świetnie sprawdzająca się zarówno w krótkich sprintach, jak i przy pokonywaniu długich dystansów. Ma raczej przyjazne usposobienie, choć wykazuje w gorsze dni przejawy złośliwości. Stanowi niejako wojenne trofeum; Viljo znalazł ją krótko przed końcem wojny, osiodłaną, ale bez jeźdźca, w lesie, nieopodal miejsca niedawnej bitwy.


Ostatnio zmieniony przez Viljo Harjavuori dnia Pon Lut 10, 2020 6:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Viljo Harjavuori

Viljo Harjavuori


Male Posts : 38
Posty fabularne : 18

Viljo Harjavuori Empty
PisanieTemat: Re: Viljo Harjavuori   Viljo Harjavuori EmptyPon Lut 10, 2020 2:41 pm

Czy zgadzam się, żeby w fabułach z MG (poza misjami)...
MG mogli trwale kaleczyć moją postać: tak
MG mogli zabić moją postać: tak
Powrót do góry Go down
Divya
Admin
Divya


Female Posts : 115
Posty fabularne : 150

Viljo Harjavuori Empty
PisanieTemat: Re: Viljo Harjavuori   Viljo Harjavuori EmptyPon Lut 10, 2020 5:49 pm

Akcept Very Happy
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Viljo Harjavuori Empty
PisanieTemat: Re: Viljo Harjavuori   Viljo Harjavuori Empty

Powrót do góry Go down
 
Viljo Harjavuori
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Strefa Postaci :: Biografie-
Skocz do: