deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 PAŁACOWY DWÓR

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Posts : 74
Posty fabularne : 127

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptyCzw Gru 05, 2019 11:23 pm

PAŁACOWY DWÓR G310Sxq
~~~
Miejsce zachwycające swą architekturą i barwami, najpiękniejsze podczas nocy, kiedy delikatne światło ostatniego księżyca Daoel rzuca blask na turkusowy marmur. Wyjątkowo romantyczne miejsce, które wbrew pozorom nie jest wypełnione biegającymi wzdłuż i wszerz służbami króla.
Powrót do góry Go down
https://deraas.forumpolish.com
Lothar't

Lothar't


Male Posts : 118
Posty fabularne : 75

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptyPon Gru 23, 2019 5:33 pm

Minęły tygodnie od pobytu w Dolinie Prastarych Szczytów, gdzie Lothar't obrał samotną drogę, ku wzbogaceniu się. Niestety szybko zrozumiał, że oddał Vanilorowi smaczniejszy kąsek królestwa, posyłając go do Gaya'Ros. Samemu udając się na południe spotkał się tylko z nędzą i kilkoma drakonidami, za które albo nie miał kto zapłacić, albo nie miał z czego płacić. Bez większych perspektyw pokierował się jeszcze dalej na południe, za Smoczy Den, gdzie przy linii brzegowej, przyszło mu poznać marynarzy wykonujących jakiś kontrakt handlowy. Zabrał się z nimi w rejs po zachodnim krańcu Ga'Lantisu. Można powiedzieć, że aż się zasiedział, bo nie opuścił okrętu zbyt szybko. Płacili mu za pracę na pokładzie, nawet lepiej, niż za łeb poczwary. Jednak szybko skończyły się wakacje, kiedy po dwóch tygodniach wrócił na skalne urwisko...
Łatwo można się domyśleć, że Vanilor nie stawił się na spotkanie jak obiecywał. Dlaczego? Łowca założył trzy możliwości. Minęli się, nie żyje lub aż nazbyt powodzi mu się w stolicy. Nie mógł oczywiście założyć co było prawdą, jednak musiał trzyma się obietnicy, że odnajdzie go w Gaya'Ros, jeśli taka będzie potrzeba. Zacisnął pasa i zdusił niechęć do tego miejsca, po czym na swym wiernym Wabiku ruszył ku północy.
Kolejne tygodnie trwało przeprawienie się przez góry, a gdy te się skończyły, ustępując miejsca cywilizacji, pojawiły się oczywiście nowe problemy. Mianowicie mijając osadę nieopodal od miasta, spotkał się z burdą, którą wywołali starzy żołdacy, obecnie alkoholicy, mówiący sobie, że ich życie zjebał król, oraz państwo. Białowłosy nie należał do osób życzliwych, więc nawet pomimo niechęci do monarchy, opryskliwie wtrącił, że nie należy winić króla, ponieważ sami są sobie kowalami własnego losu, a oni zwłaszcza dosyć marnymi. Nie trzeba być detektywem, aby wydedukować, że skończyło się do jedną wielką rzezią, w której zmuszony był zostać uczestnikiem. Srebrna szabla go nie zawiodła, ponieważ utrącił ze trzy lub cztery elfie łby. Tacy zmarnowani wojownicy byli cieniem dawnej armii. Choć sądził, że wyświadczył królestwu przysługę, likwidując tych pasożytów, to okrzyknięto go mordercą i rzeźnikiem. Obrzucony wyzwiskami i warzywami przez wieśniaków, po prostu ruszył dalej na swym Wabiku, chcąc być jak najdalej od osady. Nienawidził wszystkich, zwłaszcza głupców, a nic nie pozwalało mu zmienić o nich zdania. Gardził nawet swym własnym zawodem, który nie przynosił mu, ani góry złota, ani szacunku. Gdyby tylko tknął alkohol lub inne używki, byłby takim samym wrakiem jak oni. Nie tyle z powodu zniszczonej psychiki przez wojnę, a zaniżonego poczuciu własnej wartości. Chciał czasem...  aby los się odmienił, by choć w cząstce zwrócić sobie to, co kiedyś posiadał. Jak to jednak ujął... był kowalem swojego żywota. Tylko on mógł je ukształtować...

W końcu dotarł do Gaya'Ros, gdzie szybko odstawił Wabika do specjalnej stajni, rzuciwszy monetą. Wpierw udał się do najbliższych karczm, aby sprawdzić, czy tam nie zawieruszył się Vanilor. Pudło, następnie odwiedził kupców i kowali. Też nie. Zaglądał do kundlowego rejonu, jak i tych bogatszych dzielnic. Wszystko zawiodło. Przepadł jak kamień w wodę. W końcu stanął przed bramą do pałacowych włości, gdzie przeszła go myśl, czy aby nie przebywa tam...
-Nie. To idiotyczne.
Odpowiedział sam sobie i głęboko westchnął. Był zmęczony, cholernie zmęczony, bolały go nogi, a głowy też dawno nie kładł do snu. Cierpiał na bezsenność, ale nie tylko. Czuł się bardzo stary. Miał w końcu 120 lat, a wielu tutejszych mieszkańców było młodszych od niego. Niby są długowieczni, ale... starzy, którzy kiedyś przeważali w ich rasie, poginęli w większości na wojnie. Dziwił się, że samemu przetrwał to piekło.
Nagle nad jego głową, na niebiosach, przeleciał gigantyczny smok, machając swymi szeroko rozpiętymi skrzydłami. Ten widok raczej nie był czymś nadzwyczajnym, jednak Lothar't nie mógł spuścić z niego wzroku, zafascynowany jego pięknem. Widział jak wiele tych istot poległo w boju ze swoimi jeźdźcami, jednak zawsze z daleka od niego. Nigdy nie stanął oko w oko z czymś takim... wspaniałym! Pragnął w następnym żywocie narodzić się smokiem. Oczywiście, potężnym i majestatycznym, no bo jak inaczej.
-Przepraszam, pomożesz mi przejść przez wrota...?
Zapytał go jakiś mężczyzna, którego noga była w nienaturalny sposób wykrzywiona. Paskudny uraz po złamaniu.
-Eee...
Mruknął tylko, chcąc odmówić, jednak ten ktoś chwycił jego ramienia i podparł się o niego. Białowłosy chciał go udusić, jednak zacisnął zęby i przeprowadził go przez wrota, otwierając grube drewno i wpuszczając kalekę na teren pałacowego dworu.
-Dziękuję Ci, dobry z Ciebie elf.
Uśmiechnął się szlachcic, po czym już pokuśtykał sam, zaś fiołkowe oczy Lothar'ta podążały za nim, zastanawiając się czy go kojarzy, jednak nie sięgał tak daleko pamięcią.
-"Biały Likwidator"?!- Krzyknął inny dworzanin na jego widok, zaś Łowca zacisnął pięści, nienawidząc tego przezwiska, które kojarzyło się ze środkiem do czyszczenia toalet. -To TY, chamie! Myślisz, ze nie wiem kim jesteś?! Morderco?! Zabiłeś mi brata!
Dokończył swój krzykliwy wywód, zwracając na niego uwagę pewnie wszystkich obecnych w tym miejscu.
-Jakiego brata? Zabiłem wielu.
Spytał ospałym tonem głosu, mrużąc oczy, nie czując żadnej winy na sobie.
-Aramisa Li'Carasa! Mój brat... dobiłeś go w szpitalu polowym... był ranny, a Ty potworze...
-Pamiętam go. Brakowało medykamentów, więc musieliśmy pozbyć się tych dla których nie było szansy na przeżycie, by pomóc tym, którym mogliśmy. To była dla nich łaska. Szybka śmierć A Ty...? Byłeś na wojnie...? Wyglądasz na cherlaka, który nawet nie przeszedłby naboru. O wszystkim wiesz z opowieści. Nie wiesz jak tam było naprawdę, więc wypierdalaj, zanim wydłubię Ci oczy.
Warknął mu, z groźną miną, zaś szlachcic, lekko niższy od postawnego Lothar'ta zamknął jadaczkę i z lekkim drżeniem oddalił się od niego. Oczywiście wiadomo, nie doszłoby do żadnego mordobicia, bo wszędzie byli strażnicy, jednak kto w takich sytuacjach myśli trzeźwo...?
Białowłosy znowu westchnął, nie widząc w tym pałacu żadnej możliwości na osiągniecie swojego celu. Czy spotka go coś jeszcze...?

~Zliczone~
Powrót do góry Go down
Imarís

Imarís


Posts : 81
Posty fabularne : 77

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptyPią Gru 27, 2019 11:53 pm

Dowódca właśnie zdołał umknąć z pałacu po jakże szybkiej i zwięzłej audycji u samego króla. Teraz zapewne to Yelirena była zasypywana bezpośrednimi wiązankami słów, a sam dowódca nie musiał być nawet inteligentny, aby zrozumieć, czego głowa państwa może od niej chcieć... "Pieniędzy..."– dokończył w myślach, uśmiechając się mimowolnie.
Chodziło o przyszłą wyprawę w Mroźne Góry, najniebezpieczniejszą i najtrudniejszą pod względem klimatu częścią Vakhos. Od rychłego zakończenia wojny tak właściwie wszystkie organizacje zmuszone były wylizywać swe rany... Skrzydlata Straż na nowo musiała zbierać adeptów, a potem do ostatniej kropli potu próbować wyszkolić ich na kogoś, za kogo nie będzie musiała się wstydzić. Imarís przetarł czoło, kiedy dorwało go światło Araha, a na myśl o poległych kompanach jego soczysto-zielone oczy pociemniały. Tyle stracić... W tak krótki czas. A teraz to on wypruwał flaki i poświęcał dosłownie wszystko, aby odbudować to, co ludzie zniszczyli.
Z rozmyślań wyrwały go jakieś hałasy, na które od niechcenia zwrócił uwagę. Gdyby wokół niego była cisza, zapewne pogrążony by był w przemyśleniach aż do samego lokum. teraz jednak był świadkiem kończącej się kłótni, więc przystanął i zmrużył oczy. Skądś znał tego elfa.
Widząc, jak tamten w sumie pozostaje sam sobie, równymi krokami zbliżył się do niego, pozostawiając odstęp. Rzucił mu uważne spojrzenie, patrząc w te fiołkowe oczy.
— Lothar't — rzucił krótko, spokojnym i typowym dla niego tonem, który w sumie żadnych emocji nie prezentował. — Vanto. A jednak zagościłeś w stolicy... — dodał, bo od jakiegoś czasu ślad po dużo starszym znajomym zaginął. — A już podejrzewałem, że któryś z moich bestii rozpołowił cię i pożarł. — uśmiechnął się, trzymając dłoń na pasie od sakwy.
Powrót do góry Go down
Lothar't

Lothar't


Male Posts : 118
Posty fabularne : 75

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySob Gru 28, 2019 12:33 am

Względny spokój miał zostać na nowo przerwany, lecz tym razem w milszych okolicznościach. Bo niedługo po tym, jak odszedł ten palant, na jego miejscu stanęła wyjątkowa persona. Fiołkowe oczy natychmiast złączyły spojrzenie z jegomościem szlachetnej postawy, szybko wywołując odległe wspomnienia…
-Imaris…
Mruknął, zaraz po tym jak i jego imię zostało wywołane z nicości. Osoby, które darzył szczerym szacunkiem, byłby w stanie wyliczyć na palcach jednej ręki. Złotowłosy elf zaliczał się do grona szczęśliwców. Pamiętał go dobrze i to jeszcze sprzed wojny, kiedy Lothar't miał pozycję w Koronie Gaya'Ros. Natomiast gdy nadeszły nieszczęśliwe lata ciągłej batalii, walczyli w końcu po tej samej stronie. Mimo to, nie tylko szacunek się tu wkradał, a zazdrość. Dużo młodszy od niego elf był w końcu Dowódcą Skrzydlatej Straży. A gdzie on zaszedł…? No właśnie.
-Dziwi mnie Twój widok, wśród tego prostactwa, którego sam wolałbym uniknąć. Myślałem, że persony Twojego pokroju nie mają czasu na spacer.- Rzucił, z uniesieniem lewego kącika ust. Rzadko uśmiechał się prawdziwie, więc było to dla niego dosyć wyjątkowe. -Jednak przygnał mnie tu przypadek. Nic, o czym warto wspominać. Z początku miałem ochotę pochować to miasto w pamięci.
Dodał, mówiąc wprost co myślał. Imaris z pewnością pamiętał, że jego rozmówca ma nieciekawą przeszłość stoliczana. Zaś Lothar'ta zastanawiało, ile plotek na jego temat dotarło do Dowódcy i ile słyszał z tej kłótni. Może aż za dużo, co zrodziło ciekawość i zainteresowanie.
-Wiesz, że mam swój kodeks. Unikać Twoich smoków i ich nie krzywdzić. Zmagam się z wiwernami i wyrmami… lecz to szkodniki. Nie przynoszą pożytku, poza pełną sakwą.
Wytłumaczył się, bo choć mogło być to zwykłym żartem, Lothar't zbyt poważny w swej naturze, odebrał to bardziej jak sugestię do wątpliwie moralnego zawodu, jakim trudnił się białowłosy. No taki już był.
Westchnął w końcu i przymknął oczy, gdy zrozumiał, ze wciąż obserwowała go śmietanka wyższych sfer. Czuł się tak bardzo obco tutaj
-Nie chcę zajmować Ci czasu, Imarisie. Zbłądziłem i czas straciłem. Chyba, że sprawę masz, choć w zlecenie wątpię.
Zasugerował, bacznie go obserwując, przenikliwie i chłodno, co przeczyło delikatnej mimice uśmiechu.
Powrót do góry Go down
Imarís

Imarís


Posts : 81
Posty fabularne : 77

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySob Gru 28, 2019 5:05 pm

Imarís przekrzywił lekko głowę pytająca, unosząc brew do góry na słowa Lothara.
— To królewski dwór... "Prostactwo" się tu raczej nie panoszy. — Skomentował z lekkim zdziwieniem. — A spacery ze Smoczego Gniazda aż tutaj to dla mnie codzienność. Zawsze trzeba coś załatwić, kiedy jest się dowódcą organizacji. — Naprostował tamtego, chyba faktycznie długo nie przebywał w jakiejś większej cywilizacji, bo to co mówił było co najmniej nieprawdopodobne.
Cóż, blondyn orientował się mniej więcej w historiach, jakie swego czasu o Lotharcie opowiadano. Sytuacja, którą przed chwilą zastali mówiła zresztą sama za siebie... Ale oprócz kilku myśli nie poświęcił temu nic więcej. Szczerze go to nie interesowało, jakie stary znajomy ma problemy i czy boryka się ze złą opinią. Nie tyle, że obojętny jest mu jego los, po prostu wołał sam się przekonać, czy te pogłoski to prawda.
— Mhm. Smoki to nie wiwerny, czy amfitery... Nawet kilku łowców jak ty poległo by marnie w zleceniu na jednego. — odrzekł krótko, nie zamierzając wdawać się w dyskusję, gdyż można się domyślić, że zdanie ma odmienne. Szanował wszystkie drakonidy, do czego jeszcze bardziej skłoniła go wiwerna Yoi, należąca do Lyssy. Choć pokracznie, to dała się w miarę wyszkolić... Może gdyby Im miał dwa razy więcej czasu niż teraz, mógłby rzucić się na misję ratowania drakonidów.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc ostatnie słowa łowcy. — Shreval sprawia takie problemy, że być może przydałby się łowca drakonidów. — zażartował, rozglądnął się i spojrzał w przyglądających się im elfom. — Cóż, w takim razie życzę powodzenia tu, w stolicy. Nie mam ani chwili do zmarnowania, gdyż przez deficyt Skrzydlatych jeźdźców mam multum pracy zarówno przy smokach, jak i elfach. Shin'or! — obrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę kilka kroków... No i pytanie, czy tamten go zatrzyma.
Powrót do góry Go down
Lothar't

Lothar't


Male Posts : 118
Posty fabularne : 75

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySob Gru 28, 2019 5:58 pm

No tak. Lothar' mógł bardzo szybko przypomnieć sobie, że nie miał styczności z kimś jego pokroju. Imaris był bardzo… uczciwy i dobry, mając swego rodzaju prostotę charakteru. To nie była pogarda. Po prostu Białowłosy miał wrażenie, że Dowódca może mieć ograniczone horyzonty. Prowadzili zupełnie inne żywota, przez co ten drugi nie mógł pojąć sposobu, w jaki ten pierwszy patrzył na szlachciców…
-Cóż, no tak. Dla mnie ci wszyscy wokół to prostacy, dla Ciebie dyplomaci. Co za różnica…
Uciął, nie chcąc tego rozwijać. Wiedział, że jego opinia tu gówno znaczy. Pewnie każdy patrzył na niego jak na dzikusa z lasu, wiedział to. Na takie rzeczy nie ma się wpływu, nigdy.
-Nie ma wielu łowców. Smoka pokonać mogłaby tylko armia, co już dobrze wiemy z wojny. W dodatku są inteligentniejsze od swojego podgatunku, z tego co słyszałem, prawda to?. Zas Shreval o którym wspominasz… Słyszałem o nim. Gawiedź gada, że należy go uśpić. Głupcy. Najniebezpieczniejsze bydle to jest, owszem, lecz trzeba dać mu czas. Może tresura? Nie znam się na tym, może nawet mnie wyśmiejesz, ale uważam że on wymaga wyłącznie cierpliwości.
Rzucił, znów nie wyłapując żartu lub wręcz przeciwnie, jednak chciał mu to zasugerować mimo to. Czemu? Rozumiał Shrevala. Był inny w swoim własnym społeczeństwie i uważano go za gorszego lub niebezpiecznego, zaś nerwy zjadał nie tylko Imarisowi, a osobom postronnym. Brzmi znajomo? Cokolwiek by nie było, liczył że jego słowa w tym wypadku nie zostaną puszczone koło ucha.
Na koniec Imaris postanowił wracać do obowiązków i pożegnał rozmówcę, lecz ten nic nie odpowiedział z początku, zwracając uwagę na otrzymaną informację, o chaosie który panował w Skrzydlatej Straży…
-Powiedziałeś…- Zaczął, zapewne zatrzymując tym Dowódcę. -...że macie deficyt? Macie przecież trzynaście smoków, więc jeśli nie każdy ma jeźdźca… to jest Was przerażająco mało. Rekrutujecie kogokolwiek? Czy siedzicie we własnym kółku adoracji…? Potrzebujecie nowych członków, którzy ochronią królestwo, jeśli znów będzie trzeba. Jednak nie mogą to być głupcy, bo na takich elfach już nasza polityka się opiera… Gniazdo musi jak najszybciej wypełnić się nową armią... ale... Ty to wiesz. Po co Ci to mówię...? Nie wiem już sam.
Dokończył myśl, jak zwykle będąc pewnie nietaktownym, jednak równie szczerym, mimo to samemu zauważając, że być może zupełnie niepotrzebnie. Po prostu fakt, że nie spodziewał się tego, że nie mają nawet trzynastu cholernych jeźdźców dał mu do myślenia. Może sam by coś zasugerował, lecz jak było wspominane, on tu nic nie znaczy. Dowódca wie lepiej co robić. Ale może jednak w tej rozmowie coś wyniknie, nawet jeśli brzmiała jak zwracanie nieuprzejmej uwagi. Ha, ciekawe, czy Imaris zapamiętał Lothar'ta w taki sam sposób. Jako kogoś przemądrzałego i irytującego. Miał jednak dobro królestwa na swym zgniłym sercu. Czy samemu myślał o zostaniu jeźdźcem? Tak, dawno temu, ale kto by go chciał? Ze wstydem byłoby prosić nawet o taką szanse od losu. Niestety, kryzys własnej wartości.
Powrót do góry Go down
Imarís

Imarís


Posts : 81
Posty fabularne : 77

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySro Sty 01, 2020 2:55 am

Niewyobrażalnie błędnym stwierdzeniem jest z góry ustalać, że charaktery uczciwe i honorowe są proste. Ba, wręcz przeciwnie. Ile to wewnętrznych konfliktów i rozterek przechodzą, aby wybrać mniejsze zło? Aby zadowolić wewnętrzną potrzebę, która rozlicza ich z każdego działania? Ileż to stresu kosztuje zarządzanie ludźmi, cennymi gadami i prowadzenie wojen, kiedy zostaje jeszcze własne życie prywatne... Niezliczona ilość poświęcenia, dylematów i decyzji. W imię ideologii, która jest po prostu inna. Nie każdy cynik czy buntownik jest postacią złożoną... Ale Imarís wraz z kryzysem swej tożsamości całkowicie jest skomplikowany.
Nie skomentował tej różnicy w postrzeganiu osób wokół. Dowódca bardzo rzadko oceniał innych w ten sposób... Być może był nawet zbyt łagodny w tym.
— Nasze poglądy wobec czarnego smoka są niemal identyczne, Lotharcie. Zwykłem w tych stworzeniach widzieć coś więcej niż narzędzie do bitew i wojny. Problemu nie byłoby, gdyby przez ostatnie 7 lat ludzie nie wymordowali większości z najlepszych smoczych treserów... A jeśli chodzi o zabicie smoka, to byłaby chyba największa zbrodnia, jaką można popełnić. — odpowiedział na słowa dużo starszego weterana wojennego, którego podejście wobec charakternego Shrevala wywarło dobre wrażenie.
Blondyn zbierał się już do odejścia, ale dawny znajomy zatrzymał go. Odwrócił się więc do niego i podszedł bliżej. Czyżby miał jakąś sprawę, której nie przedstawił od razu?
— Niestety, ale to prawda. Wyjątkowo bolesna. W naszych oddziałach zostały smoki młode, niedoświadczone, kilka weteranów, którzy stracili podczas wojny jeźdźców no i te pokrzywdzone... Nie każdy nadaje się do pracy z młodymi gadami, więc selekcja naturalnie jest surowa, zresztą tak jak zawsze. Nie będę ryzykował życiem zbyt zuchwałych typów... — zaczął, przypominając sobie o Alzarranie. Strata złotego smoka byłaby największym ciosem w jego życiu, na szczęście zachował on zdrowie i dzielnie podejmował się wyzwań. — Dodam, że mam kilka zwierząt do obsadzenia... Z jednymi będzie gorzej, z drugimi lepiej. Tak czy inaczej wymagają ciągłego szkolenia, bo zdziczeją i zaczną szkodzić przez brak wyzwań. — pociągnął temat dalej, patrząc w stronę pałacu królewskiego. — Mimo wszystko... Dosiadanie smoka to najwspanialszy zaszczyt, jakiego można dostąpić. Nie odmówiłbym nigdy w mej młodości takiej okazji. A teraz cóż... Ona istnieje.
Powrót do góry Go down
Lothar't

Lothar't


Male Posts : 118
Posty fabularne : 75

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySro Sty 01, 2020 12:54 pm

Temat Shrevala był dosyć interesujący dla Lothar'ta, bo to jedyna bestia o której wszyscy w mieście rozmawiali. Stała na podium smoczego zainteresowania, a poglądy wobec niej były skrajne. Na szczęście obaj panowie zgadzali się co do jednego - każdemu należy się szansa, pomoc i wyrozumiałość. Ilekroć próbowano resocjalizować Białowłosego. No ale cóż, nigdy nie należy się poddawać przecież, prawda?
-Oh...- Mruknął, gdy Imaris potwierdził, że nie ma zamiaru zrobić krzywdy Shrevalowi, przyznając mu rację. To go chyba bardziej zdziwiło, niż jakby powiedział, że go ubiją. -...to... dobrze. Bardzo dobrze. Cieszę się, że jesteś taki jakim Cię zapamiętałem. Działasz dla wyższego dobra. Społeczeństwo może się... odczepić. Tak.
Dokończył, jakby zamroczony tym wszystkim, więc skwitował finalne słowa głębokim, niesłyszalnym jednak westchnięciem, po czym popatrzył na zgromadzonych, którzy i tak zaczynali już tracić cierpliwość, więc odchodzić. Całe szczęście.
Mieli jednak przejść do prawdziwego sedna całej sprawy, która mogła wpłynąć na przyszłość tego niewiniątka, jakim był Łowca.
Kiedy Imaris dał jasną informację, że muszę i tak i tak, obsadzić wszystkie pozostałe przy życiu smoki, coś zaiskrzyło się w tych fiołkowych paczydłach, zaś oddech wstrzymał na moment. Przeszła po jego głowię myśl szalona, wręcz idiotyczna, jednak czuł niepokój, że jeśli nie wyjawi jej światu, może zaprzepaścić potencjalną szansę od losu...
Białowłosy podszedł kilka kroków, by znowu zrównać się z Dowódcą, chcąc być teraz potraktowanym zupełnie na poważnie:
-Tak. Potrzebujecie nowych jeźdźców, co już jest jasne. Potrzebujecie osób, które nie będą bały się spojrzeć w oczy śmierci, a wszystko to ku większym ideom. Imarisie...- Zatrzymał się na chwilę, raz jeszcze to przemyślając. Nie. Był pewien co chce powiedzieć. -...ja mogę pomóc. Wiesz dobrze, że odznaczyłem się odwagą, walecznością i poświęceniem dla Ga'Lantisu. Jestem bohaterem wojennym, niezależnie od tego co inni mogą o mnie gadać. Masz rację, że być towarzyszem, przyjacielem, czy opiekunem smoka, to najwyższy zaszczyt. To też poświęcenie samego siebie, na co byłem gotów odkąd włożono mi szable w dłoń. Jeśli mogę pomóc, zrobię to. Jeśli zaś nie chcesz w swych szeregach "Likwidatora" to też zrozumiem, zapomnę i opuszczę znowu miasto. Nic nowego. Nie chcę jednak marnować żywota na szlaku. Nie do tego zostałem stworzony. Mówię Ci to, bo znamy się od dekad. Jeśli ktoś miałby mi zaufać lub coś powierzyć, to Ty jesteś w stanie ocenić, czy jest to wykonalne.- Znów przerwał, przymykając oczy i uśmiechając się lekko, jakby rozbawiony samym sobą. -A wbrew pozoru, Łowca Smoków może być cennym nabytkiem. Nawet nie wiesz co robi z elfem wieloletnie przebywanie w ciężkich warunkach, z którymi się zżywa. Jednak głupimi zleceniami nie naprawię naszego losu. Może to... "przeznaczenie", że się spotkaliśmy właśnie tu...?
Spytał, otwierając oczy i kierując ich spojrzenie na Imarisa, który mógł być zaskoczony takim zachowaniem tego starego cynika, przeważnie mającym gdzieś wszystko wokół. Ale czasy się zmieniały. Lothar't też. Jednak we wspomniane przeznaczenie nie wierzył. Wykorzystał sztuczkę, której nauczyła go pewna kobieta z doków...
Powrót do góry Go down
Imarís

Imarís


Posts : 81
Posty fabularne : 77

PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR EmptySro Sty 01, 2020 8:06 pm

Nie dało się ukryć, że na zazwyczaj spokojnej i martwej jak spiżowy posąg twarzy dowódcy malowało się teraz zaskoczenie. Zaskoczony był tym, z jakim zaangażowaniem Lothar't wypowiadał się o smokach. Aż dziwne, że łowca smoków tak bardzo szanował stworzenia, na które właściwie w pewien sposób polował...
Lothar't kontynuował wypowiedź, więc Imarís mu nie przerywał. Nagle jednak odczuł impuls, jakby w białowłosym obudziła się jakaś idea. Spojrzał uważnie, mrużąc oczy i krzyżując ręce na piersi. Co on kombinuje?
Właściwie od początku rozmowy blondyn domyślał się, jakie intencje kierują dawnym znajomym... Coś nakierowywało rozmowę właśnie do tego.
— Nie skreślam elfów przez przeszłość... — nadmienił krótko, wybiórczo odpowiadając na cały wywód. — Nie odmówię ci wielkich zasług dla elfiej rasy. Nie ulega też wątpliwościom to, że osoba z twoim doświadczeniem ma potencjał na zostanie jeźdźcem. — dokończył i zamilkł na chwilę. Legendarna Skrzydlata Straż nie mogła jednak zapełnić się chłystkami, którzy po prostu zechcieli smoka, bo sobie wymarzyli. Selekcja była konieczna, więc to kwestia tego, czy dowódca zobaczy coś w postaci, aby mógł do niej przystąpić.
— Sprawę przeznaczenia pozostawiam magom... Jednak tu przychylę się ku twej prośbie. Zgoda... — odezwał się po namyśle, kierując wzrok w fiołkowe oczy. — Ale nie ustalimy tego tutaj. Zjaw się w moim biurze na przedmieściach... Sprawdzimy cię. — uśmiechnął się delikatnie, powoli odwracając się w swoją stronę. — Shin'or. Uważaj na smoki. — Pożegnał go i odszedł w swoją stronę, podobnie jak Likwidator.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content





PAŁACOWY DWÓR Empty
PisanieTemat: Re: PAŁACOWY DWÓR   PAŁACOWY DWÓR Empty

Powrót do góry Go down
 
PAŁACOWY DWÓR
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Gaya'Ros :: Królewskie Włości :: Pałac Królewski-
Skocz do: