deraas
 
IndeksIndeks  CalendarCalendar  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Dianthusowe doki

Go down 
+2
Ader'al Lottia
Divya
6 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Divya
Admin
Divya


Female Posts : 115
Posty fabularne : 150

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyPią Gru 06, 2019 10:06 am

Dianthusowe doki Docks10

Stąd właśnie odpływają wszystkie legalnie odprawione stadki Gaya'ros. Przy dokach zawsze są tłumy ludzi, każdemu krokowi towarzyszy radosny gwar i intensywny zapach ryb i morza. Miejsce wzięło swoją nazwę od tego, że pozbawione dostatecznie dużych skał Dianthusy z młodymi czasami siadają na najbardziej odludnionych dokach, bez zainteresowania obserwując codzienne zajęcia elfów. Kiedy ktoś do nich podejdzie, drakonidy wnet znikają w odmętach lazurowej topieli.
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySro Sty 01, 2020 10:08 pm

Słońce przyjemnie ogrzewało twarzyczkę dziewczynki gdy ta żwawym krokiem dążyła do dzielnicy portowej. Wiatr łagodnie rozwiewał jej jaśniutkie włosy odkrywając okrąglutką twarzyczkę na której malował się łagodny uśmiech. Tuż obok, niewiele niższa, tuptała biała psinka jakby chroniąc tą kruszynkę przed całym światem.
Tinverati postanowiła udać się w bardziej oddalone od centrum doki, gdzie jest znacznie mniej ludzi i z odpowiednią dozą szczęścia można obserwować jedne z najbardziej majestatycznych stworzeń. W ciszy usiadła na zboczu licząc, że gdzieś w oddali ujrzy te ogromne drakonidy wygrzewające się na słońcu. Czasem Tinventari wyobrażała sobie jak jedzie na jednym z nich, lub leci na smoku. To byłoby coś. -Latanie musi być ekscytujące. I niebezpieczne. I trzeba być odpowiedzialnym by zadbać o takiego smoka.- O smokach często opowiadali jej starsi chłopcy. Często widziała jak bawili się w Skrzydlatą Straż udając jak walczą ze sobą i siadając na koniach udawali, że lecą na smoku.
W tym momencie usłyszała chlust, licząc na ujrzenie dianthusa skuliła się i wyjrzała lekko na brzeg morza. Niestety, nawet jeśli był to jeden z nich to już nie było po nim śladu. Lekko rozczarowana dziewczynka położyła się ponownie między zieloniutkimi źdźbłami trawy obserwując mozolnie płynące chmury w kształcie bułeczek. -Co Azul, też byś zjadł taką bułeczkę?- Zaczepiła psinkę głaszcząc ją między uszkami.


Ostatnio zmieniony przez Tinventari dnia Czw Sty 02, 2020 7:11 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyCzw Sty 02, 2020 1:44 am

Mam nowy dom, i już mniej więcej mam plan jak chcę aby on wyglądał, jakie miał wnętrze. Teraz tylko znaleźć ekipę, która zrobi to co chcę, za cenę przez którą nie zbankrutuję. W porcie zdarzają się dobrzy pracownicy, jednak nie rozglądałam się teraz tu za nimi specjalnie. Jednak potrzebuję ludzi na kilka dni, bo daleko mieszkam, a oni niespecjalnie się kwapią do zostawania i łażenia w głąb lądu i to jeszcze w góry.
Szamiąc jabłko, kupione na targu za pół ceny gdy robiłam małe zakupy żeby mieć, stukałam obcasami o kamienny chodnik.
Postanowiłam przejść się spokojną ścieżką, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi.
Nie od razu zwróciłam specjalną uwagę na dziecko siedzące w trawie. Przystanęłam i patrzyłam na dziewczynkę gdy z zafascynowaniem wpatruje się w wodę.
Hm. Dzieci są cenne. Rozejrzałam się czy nie ma w pobliżu rodziców młodej. Gdyby wpadła do wody i nie dawała rady się uratować mogłaby nie być zauważona na czas. Może to córka któregoś marynarza? Ileż razy bywało tak, że synów młodych zabierali by się zawodu od małego uczyli.
Spokojnym krokiem ruszyłam ku jasnowłosej klusce, odgryzając kolejny kawałem jabłka. Nie chciałam jej wystraszyć, więc nie skradałam się. Jeśli dziewczynka mnie zauważyła to pomachałam jej i uśmiechnęłam się ciepło.
-Morze jest ładne, prawda?-zagadnęłam księżniczkę, siadając jakieś pół metra od niej. W sumie nie pamiętam kiedy ostatnio zwyczajnie siedziałam i patrzyłam się na wodę. Westchnęłam czując, jak moje ciało się relaksuje.
-Jestem Ader.-przedstawiłam się i wystawiłam w stronę dziecka wolną, lewą rękę na przywitanie.
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyCzw Sty 02, 2020 8:17 pm

Szum morza i zamyślenie dziewczynki zupełnie zagłuszyły kroki nadchodzącej elfki. Dopiero gdy ta pojawiła się tuż za plecami małej, Tin podskoczyła a wraz z nią Azul. Przez chwilę stała zupełnie przerażona, kompletnie nie spodziewała się czyjeś obecności, i to dokładnie w tym miejscu. Gdy zobaczyła, że to elfka, i to najwyraźniej nie nastawiona w stosunku do niej w negatywny sposób, odetchnęła i uśmiechnęła troszkę niezręcznie. -Fao Maila- powiedziała niezgrabnie strzepując z siebie trawę i ziemię. -Lubię tu przychodzić, nie ma tu dużo osób.- odpowiedziała i za przykładam elfki spojrzała jeszcze raz na falujące morze. Mogłaby tu siedzieć godzinami, zwłaszcza o tej porze roku gdy słońce wyjątkowo grzeje i pozwala długo przebywać na zewnątrz. Trawa jest tak miękka i zielona a morze darzy marynarzy i przechodniów chłodną bryzą. -Dzień dobry.- ukłoniła się lekko.Nazywam się Tinverati.- Nieśmiało ścisnęła dłoń, nieczęsto ktoś chciał się z nią aż tak spoufalać. Nie z tak ładnie ubranych. Zazwyczaj rzucą jej grosza i jak najszybciej odchodzą. I mimo, że Tinverati nie należy do tych najbardziej rozgadanych klusek to czasem miło do kogoś otworzyć buzie. -To jest Azul, niech się Pani nie boi. Jest jak mały kotek gdy się go pogłaszcze.- Wskazała na białą psinkę która czujnie przyglądała się przybyłej elfce.
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyPią Sty 03, 2020 2:44 am

Podeszłam do dziewczynki i choć nie starałam się ukrywać obecności swojej to jednak szum morza i miękka trawa ukryły odgłosy moich kroków. Zagadnęłam ją z miłym uśmiechem.
-Oh, nie masz za co przepraszać kochana.-powiedziałam widząc speszenie dziewczynki. Mała była naprawdę śliczna. Niby mówi się, że każde dziecko ładne, ale to nie prawda, bo to zwykłe podlizywanie się rodzicom jest. Nie ma jednak co się przejmować, piękno często przychodzi z wiekiem. Usiadłam na trawię obok blondyneczki. Spojrzałam na może planując kolejny spacer, najlepiej wieczorem i z pływaniem nago przy księżycu.
Przedstawiłam się i podałam wolną rękę, która została niepewnie uściśnięta.
-Tinverati... Brzmi jak imię odważnej osoby.-spojrzałam na elfkę, a banan z pyska mi nie schodził. Jakoś tak dzieci, nie wiem ostatnio mam ochotę na bycie w ich otoczeniu i dopilnowanie, ze nic im się nie stanie.
-Och, szkoda, że nie przyprowadziłam ze sobą swojego konia, to też miałabym się czum pochwalić.-mówiłam po czym zacmokałam i wystawiłam grzbiet dłoni w stronę psa aby mógł mnie powąchać. Mam nadzieję, że mnie nie ugryzie.
Ugryzłam jabłko i wtedy uderzył mnie mój brak kultury.
-O, maila chcesz może jabłko?-zaproponowałam zaczynając grzebać w sakiewce, po sekundzie wyjmując owoc.-Byłam na targu i kupiłam, są smaczne, słodkie.-wyciągnęłam rękę z jabłkiem w stronę nowej znajomej. Jeśli jest córką marynarza to pewnie dużo siedzi na morzu, a tam czasem trudno o sensowne witaminy. Wzięłam kolejnego gryza rumianego jabłuszka, uśmiechnęłam się i spojrzałam na morze, wzdychając lekko, z jakby ulgą.
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyPią Sty 03, 2020 8:32 pm

Na słowa elfki uśmiechnęła się delikatnie, to było bardzo miłe ze strony Ader, że nie zmieszała jej od razu z błotem. A na dodatek była niezwykle sympatyczna i wyrozumiała. A poza tym wszystkim była szaleńczo wysoka, no przynajmniej z perspektywy Tin. Mała wyglądała przy niej jak krasnoludek z długimi i praktycznie białymi kłakami. Na słowa przybyszki speszyła się lekko starając się uciec wzrokiem od Ader. Nigdy nie uważała siebie za odważną wręcz za dokładną odwrotność bycia kimś odważnym. Zawsze gdy widziała jak starsi chłopcy łapią nerwowego konia, lub gdy wspinają się wysoko po drzewach. Oni to dopiero byli odważni, a nie jakaś tam mała Tin, która ledwo radzi sobie z rozmową z obcym.
-OOOOOoooOOooOOOooOOoOOOOOoo, ma Pani konia?- Od razu się zaciekawiła a jej oczka zabłysnęły. -A jak wygląda? Jest duży? I jak ma na imię?- Zwierzątka od zawsze jakby troszkę bardziej ją interesowały niż ludzie. Przykładem choćby jest sam Azul. Od kiedy ją wyciągnął tamtej nocy byli nierozłączni. Czasem idąc ulicą słyszała od mieszkańców miasta różne wariacje "aaa znowu z tym psem łazi, za robotę by się wzięła". Jednak nic nie zmieni, że teraz Azul był jej jedyną rodziną. Troszkę niewymiarowy, nie najmłodszy i czasem kulał. Ale taki był, dla Tinventari był idealny.
Psisko widząc dłoń nawet się nie wahało. Skoczyło i rozszarpało ją. Dał główkę do głaskania między uszkami.
-Oh, bardzo chętnie.- Powiedziała z entuzjazmem wyciągając dłoń. -Niestety nie mam nic w zamian.- Przypomniała sobie szybko. Lekko spuściła głowę i zawstydzona schowała dłoń do kieszeni. -Chyba powinnam już isć.- Spuściła wzrok i zrobiła krok w tył, nie chcąc by Ader poczuła się przez nią źle.
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySob Sty 04, 2020 1:05 am

Speszone dziecko rumieniące się od komplementów to najsłodsze co może chodzić po ziemi. Oj tak. Czy ja byłam jak ona? Możliwe. Średnio pamiętam czasy dzieciństwa, ale wiem, że ludzie dookoła mnie gwiazdki z nieba mi dawali. Zastanowiłam się przez krótką chwilę. Ehhh, jakbym chciała wrócić do dawnych czasów. Nie to, ze teraz jest źle, bo wcale tak nie jest. Mam dom, pracę i pieniądze. Jednak na swój sposób czuję, że w gruncie rzeczy nikt o mnie nie dba. Brakuje mi uczucia, że jestem traktowana jak skarb, jak złote jajko.
Żywe zainteresowanie moim koniem było dla mnie lekko niespodziewane. Siedziałam po turecku, i obróciłam się bardziej w stronę dziewczynki.
-Mam, ogiera, już od kilku lat.-dałam szybki wstęp.-Cassio się nazywa i jest duży, ale nie gruby, mogę na niego z ziemi wejść, bo od zawsze na nim jeżdżę i już wiem jak to ładnie robić. -kontynuowałam czując się jak dziecko.-Jest skarogniady, czyli taki ciemnobrązowy czasami może nawet się czarny wydawać. Ma długi ciemny ogon, co się ani trochę nie faluje. Oh, żebyś widziała jak on pięknie wygląda gdy puszczony na wolność cwałuje po polu.-zachwycałam się nie pamiętając, kiedy ostatnio tak cieszyłam się z mojego przyjaciela.-Jeśli kiedyś się spotkamy jeszcze raz i będę z koniem, to zabiorę cię na przejażdżkę.-obiecałam blondynce entuzjastycznie i miałam zamiar obietnicy dotrzymać.

Zaproponowałam jej jabłko i wyciągnęłam z nim dłoń w jej stronę.
-Ej, ejj. Co ty mówisz?-powiedziałam z lekkim śmiechem, chcąc rozluźnić dziewczynkę.-To mojej jabłko i mogę je dać komu tylko chcę, a tak się złożyło, że chcę je dać tobie. Usiądź proszę.-powiedziałam i poruszyłam lekko ręką z jabłkiem na znak, że ma brać jabłko i nie marudzić.-Dla psiaka też coś mam, żeby nie był smutny.-powiedziałam i wyjęłam z sakiewki kawałek szynki zawinięty w papier i dałam psu. Jeśli był głodny to raczej nie odmówi.
Dlaczego tak im daję swoje rzeczy? Nagły wewnętrzny przymus, dziwne myśli, może sumienie mnie zaczęły gryźć, a może to tylko ciekawość i zachcianka bogatej dziewczyny.
Spojrzałam na morze.
-Ehh, dawno nie pływałam statkiem. Częściej latam na smoku niż pływam. -zaśmiałam się, przypadkiem ujawniając informację o tym gdzie pracuję.-A ty co robisz w wolnym czasie?-zapytałam, bo różne talenty można poznać u obcych, czasem się nie spodziewasz po kimś czegoś, a sięe okazuje, że jest on świetnym śpiewakiem operowym.
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySob Sty 04, 2020 1:02 pm

W czasie gdy Ader opisywała konia, Tinventari pozwoliła sobie zamknąć oczy. W wyobraźni stworzyła portret Cassio. Pięknego, dumnego i wysokiego konia pędzącego przez pole. Z rozwianą grzywą i błyskiem w oku. -Musi być naprawdę piękny.- Odwróciła się w stronę Ader z promieniującym uśmiechem. -Ojejku!- Rzuciła, a z podekscytowania aż klasnęła w dłonie. Rzadko pozwalano jej dotknąć konia, a wsiąść to już w ogóle. Koń dla wielu to świętość, choć Tin rozumiała właścicieli. Ona była drobna a konie zazwyczaj ogromne i nierzadko nerwowe by jakiś dzieciak mógł je sobie od tak macać. Ale za to za drobną opłatą czasem zajmowała się owieczkami. Owieczki są absolutnymi kozakami wśród zwierząt. Buzie mają poważną, ale mimo to są puszyste i mają zdumiewająco zgrabne raciczki. A ich uszka! Są tak mięciutkie. Same owce czasem nachodzi ochota na degustację palców podczas karmienia, ale poza tym są jednymi z najcudowniejszych zwierzątek tego świata.
Tin spojrzała na Ader lekko zakłopotana. -To bardzo miłe, dziękuję.- Powiedziała odbierając jabłko i usiadła znów obok Ader. Azul oczywiście nagle jakby ożył na widok szynki. Niewątpliwie on też uwielbiał jeść. Zanim dostał kawałeczek nawet cichutko szczeknął, nie było to oczywiście nic agresywnego.  Szynkę w mgnieniu oka chapsnął i nie było po niej śladu. Żul menel wyłudzacz usiadł obok Ader licząc na więcej. Zdrajca mały, za kawałek szynki się sprzeda.
Na kolejne słowa szczęka Tinventari opadła. Ż E  C O. Czy ta kobieta z którą właśnie rozmawia lata sobie na smokach. Ader przez ułamek sekundy mogła zobaczyć jak szeroko z zaskoczenia otworzyły się oczy małej. Gdyby właśnie coś piła z pewnością zawartość kubka leżałaby na ziemi. -Maila należy do Skrzydlatej Straży?!- Aż spytała z niedowierzaniem. -Zawsze myślałam, że to ogromni mężczyźni. Z ogromem broni. I baaardzo niemili.- No na pewno inni niż Ader. -Mogłabyś mi o tym opowiedzieć?- Zapytała zafascynowana. Zawsze marzyła o tym by latać. Czasem widziała kogoś przelatującego na smoku wysoko nad miastem. Smoki były tak niesamowitymi istotami. Poniekąd dlatego przychodziła właśnie tutaj. By z daleka oglądać jedne z drakonid. Wszelakie gady zawsze pobudzały wyobraźnię i fascynację kluski. Czasem gdy w trawie przemykał wąż, mała oglądała go z zaciekawieniem. To ja zwinnie radził sobie w trenie a przecież brak mu nóg. Podobnie jak Wyrm, z tym, że on jest ogromny. I w przypadku konfrontacji z Tinveranti pochłonąłby ją z podobną szybkością co Azul szynkę. Co do Azula.. znów przymilał się do Ader by uzyskać smakołyk. Tinventari wywróciła oczyma. -Przestań Azul.- Rzuciła starając się odciągnąć psiaka od elfki. -W zasadzie nigdy nie zastanawiałam się. Zawsze gdy wstaję od razu wychodzę na ulicę. Czasem spotkam miłych elfów. Zazwyczaj tam spędzam większość dnia. Obserwuję mieszkańców. Co robią, czym się zajmują Czasem posłucham historii życia, lub opowieści o wojnie. Wieczorem idę do piekarza. Bywa, że zostają mu resztki, których nie sprzeda. A czasem wychodzę na przedmieścia i pomagam elfom przy zwierzętach, lub ogrodzie. Pozwalają mi za to przeczytać kawałek książki, lub pomagają napisać kilka słów. To bardzo miłe z ich strony. A czasem gdy jest ciepło przychodzę tutaj. Zdarzy się, że pomogę marynarzom w przygotowaniu ryby. Bardzo lubię gotować. Gdybym mogła z pewnością robiłabym to częściej. I uwielbiam spacery.- To ostatnie dosyć mocno dało się zauważyć po butach, które no w najlepszym stanie już nie były. Kluska z pewnością nie była operowym śpiewakiem, w zasadzie nigdy nawet nie próbowała śpiewać. Nikt jeszcze nie nauczył jej żadnej piosenki.
Mała mówiła, już fakt, że obok jest dotąd obca elfka kompletnie jej nie przeszkadzał. Początkowa nieśmiałość i zawstydzenie skryły się daleko za morzem. -Jak to jest być członkiem Skrzydlatej Straży? Dobrze?
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySob Sty 04, 2020 5:43 pm

Opisałam krótko mojego konia, ale ten opis zdawał się młodej wystarczyć żeby całkowicie zatopić się w swojej wyobraźni i stworzyć w niej model ogiera.
-O tak, jest piękny...-wymruczałam zadowolona z tego, że koń mój został doceniony. Choć dzieciom pewnie nie trudno zaimponować, ale to nie ważne, spodobało jej się. A uśmiech bąbelka jest wart więcej niż wszystkie skarby świata. Obiecałam jej przejażdżkę, na prawdę licząc, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Może nawet jakby chciała to byśmy mogły się zająć moim koniem. Osiodłać. Mogłabym ją czegoś nauczyć.
Dałam dziewczynce jabłko, a psu kawałek szynki. Pies jak to pies natychmiast "zmienił właściciela" i robił te duże, słodkie oczy aby dostać więcej jedzenia.
Wkręciłam do rozmowy wiadomość, że należę do smoczej straży, a to nie umknęło uwadze elfki, która zaraz chyba z nadmiaru informacji i szoku zejdzie mi na zawał.
Otworzyłam oczy szeroko i zaśmiałam się krótko słysząc to jak sobie wyobrażała nas blondynka.
-Cóż, mamy u nas też i takie elfy. Silne, przystojne chłopy, co nie są za bardzo towarzyscy, ale jestem tam też na przykład ja, albo jeszcze jedna elfka, drobniejsza ode mnie.-rozjaśniłam sytuację szukając w pamięci wizerunków strażników i lekko się przy tym zarumieniłam. Może z podekscytowania, a może się w kimś potajemnie kocham. Kto wie...-Teraz, gdy nie ma wojny, zajmujemy się głównie trenowaniem smoków, uczeniem ich posłuszeństwa, komend i nawiązujemy z nimi więzi.-powiedziałam gładząc naszyjnik i ukradkiem wzywając moją smoczycę.-O i mamy takie coś to nas łączy ze smokami.-pokazałam dziewczynce wisiorek będący nielichą ozdobą mojej szyi.

Uśmiechnęłam się i pogłaskałam łaszącego się psa.
-To nic takiego, zaraz zrozumie, że już nic nie mam.- powiedziałam łagodnie gdy chart został ode mnie odciągnięty.
Patrzyłam na nią cierpliwie gdy opowiadała co lubi robić w wolnym czasie, i od razu zrozumiałam, że Tinve jest miejscowa.
-O, też lubię spacery, ale bardziej takie na koniu, po lesie z łukiem. Uwielbiam polować.- powiedziałam znajdując coś wspólnego z nią.-Czyli jak rozumiem mieszkasz gdzieś w mieście?- zagadnęłam. Jak mieszka w mieście to się z nią mogę i nawet umówić na przejażdżkę konną.
Spojrzałam w niebo i rozejrzałam się luźno dookoła, żeby zobaczyć czy jest tu wystarczająco miejsca dla mojej gadziej przyjaciółki, która niebawem powinna się tu zjawić.
-Wiesz kochana, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Gdybym miała powiedzieć, co cenię w tej pracy najbardziej, powiedziałbym, że ludzi i relacje ze smokami. Zanim dołączyłam do Smoczej Straży moje życie było w połowie puste, ale nie czułam wtedy tego. Dopiero gdy przyjęto mnie od SS zobaczyłam jaki mam potencjał i jak dużo czasu marnowałam nie rozwijając się w żadnym kierunku. Spotkałam tam ludzi, z którymi, ze tak powiem się związałam i na których opinii mi zależy, wiem, że choć najlepsza nie jestem to mogę liczyć na to, że w razie potrzeby podadzą mi pomocną dłoń. A gdybym miała powiedzieć coś o smokach to one są cudownymi stworzeniami. Każdy ma swój charakter, lęki i upodobania. Gdy zaufają jeźdźcowi to są wstanie dokonać cudów, dlatego tak ważne jest odpowiednie dobranie smoka do jeźdźca aby nie blokowali wzajemnie swoich możliwości i razem rozkwitali niczym piękne kwiaty na wiosnę.- powiedziałam, może trochę za długo, jednak chyba zawarłam w tej wypowiedzi główne rzeczy, które mi się podobają w mojej profesji.
A gdy skończyłam mówić usłyszałam nad naszymi głowami niesamowity hałas, słońce zniknęło, a wiatr rozwiał nam włosy robiąc niezły chaos na naszych głowach. Wstałam i spojrzałam na smoczycę. Będąc w mieście nie musiałyśmy na nią długo czekać.
-Norda Mavalnen!- krzyknęłam aby mnie przyjaciółką usłyszała. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na elfkę, która mogła być nieco zaskoczona takim widokiem.-Spokojnie, nie bój się.- dodałam dla uspokojenie gdy szponiaste łapy smoka w końcu stanęły ma ziemi.
Gadzinka moja wytrzepała się, rozprostowała ostatni raz skrzydła po czym składająć je podeszła do mnie mierząc blondynkę lekko nieufnym spojrzeniem. Nie atakowała, bo wyczuła, że nie jest ona zagrożeniem, ale była zwyczajnie obca dla niej.
Nie musiałam niebieskiej smoczki przywoływać, bo sama wystawiła łeb w moją stronę abym ją głaskała. Wielka przylepa, co wygląda groźnie, a nie lubi tłumów. Położyłam jej dłonie przy nosku i zaczęłam głaskać.
-To Mavalnen, jestem jej jeźdźcem.- pocałowałam chrapki smoka, który potem spojrzał leiwie na morze i położył się na ziemi uznawszy, że nie ma co się stresować gdyż jesteśmy z dala od obcych. -Jak chcesz to możesz ją pogłaskać, lubi to.- zachęciłam dziewczynkę i wyciągnęłam jedną dłoń w jej stronę w zapraszającym geście.
Zainteresowana małą przekąską smoczyca smierzyła Tinventari uważnym spojrzeniem, po czym po chwili wahania wyciągnęła łeb w jej stronę i zaczęła ją obwąchiwać w odległości jakiegoś metra. Jak na to wszystko reaguje pies małej? Jeśli zaczął szczekać to Mava fuknęła na niego ciepłym oddechem irytacji aby uciszyć i uniosła łeb zaczynając patrzeć na nas z góry.

//zliczone
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySob Sty 04, 2020 7:43 pm

W momencie gdy ktoś mówi, że lata na smokach nie da się tego nie zauważyć. Zaledwie garstka elfów może doświadczyć tego uczucia. -OOoOOooOOooOO, kto może zostać członiem Skrzydlatej Straży?- W główce Tinventari pojawiła się myśl, że skoro nawet drobna elfka została uznana z godną tak wielkiego zaszczytu, nie umniejszając oczywiście drobnym elfką, ponieważ musiała być niezwykle odpowiednią osobą na to miejsce. W końcu jest to jedna z najbardziej elitarnych jednostek. Ale skoro te przeszkody fizyczne nie są problemem to może, może nawet kiedyś w dalekiej przyszłości i Tin doświadczy tego zaszczytu? Tinventari jednak była w takim stopniu pochłonięta zachwytem z kim rozmawia, że nawet nie zwróciła uwagi na zarumienienie się towarzyszki.  -Skąd macie smoki? I jak wygląda ich trening? Przecież są taaakie duże!- Powiedziała rozciągając ramiona co miało podkreślić ogrom bestii. Wisiorek zobaczyła dopiero gdy  Ader na niego wskazała. Nawet wcześniej nie wyobrażała sobie, że coś takiego może istnieć. Zastanowiła się co jeszcze musi kryć profesja jeźdźca smoków. Może jakieś magiczne łączniki między samymi jeźdźcami. Musiałoby to być ogromne ułatwienie, poczta czasem zawodzi i czas oczekiwania na wiadomość zwrotną jest stosunkowo długi. A taki łącznik natychmiast pozwalałby rozmawiać między sobą, co byłoby ogromnym sprzymierzeńcem na froncie gdzie wiadomości między głównymi dowodzącymi musiałby być przekazywane płynnie. Ciekawe.  
Ader absolutnie zyskała serce Azula, ale w sumie czemu się dziwić. Głaskanko i karmienie wystarczy by ciężko było mu się odczepić od elfa. Takiej przylepy jeszcze świat nie widział jak on. Po odciągnięciu trochę obrażony, usiadł obok Tinventari patrząc w morze.  -Spacer na koniu?- Zaśmiała się lekko początkowo nie widząc sensu. Po chwili jednak uznała, że spacer nie zawsze jest dla samego faktu chodzenia jak dotąd uznawała, lecz może być także dla widoku lub też osoby.  Albo właśnie dla polowania jak najwyraźniej w przypadku elfki. Ważne by było to komfortowe i sprawiało radość, nie ważnie w jakiej dokładnie formie. -Tak  jakby w mieście.- Czasem to tu, czasem tam. Czasem ktoś zaproponuje jej nocleg w deszczową noc, a czasem zaśnie ot na łące. Ale nieczęsto opuszczała miasto, to fakt.
Gdy Ader opowiadała o smokach, wyglądała tak jakby faktycznie była szczęśliwa.  Gdy się coś lubi można mówić o tym godzinami, dlatego Tin nie przerywała ani słowem. Słuchała a jej oczka błyszczały się podobnie jak Azula przed chwilą gdy patrzył na szynkę. Wciąż nie mogła się nadziwić jakiego musiała mieć farta postanawiając wyjść dzisiaj właśnie w to miejsce. Od kiedy dowiedziała się o Skrzydlatej Straży była ich największym fanem. Gdyby była taka możliwość kupiłaby sobie koszulkę z napisem "Skrzydlata Straż" a z tyłu byłby obrazek skrzydeł. Lub sentencja "My chronimy ciebie, ty ochroń nasze portfele kupując tą koszulkę!" whatever.
Tin nie zdążyła powiedzieć ani słowa gdy usłyszała szum a niebo zostało przecięte przez ciemny kształt. Ader chyba bardzo chciała by kluska dostała zawału. Jednak w tym momencie zajmowała się zbieraniem szczęki z ziemi. Gdybym miała przedstawić co w tamtej chwili działo się w główce dziewczynki  to przyzywała wszystkich nieistniejących bogów po kolei, skakała i umierała a nawet przez chwilkę bała się, że to sen. Czasem w jej życiu zdarzały się dziwne rzeczy, ten dzień jednak  kompletnie kładzie je na kolana. Mała była pod takim wrażeniem i niedowierzaniem, że przez chwilkę siedziała nieruchomo. Gdy tylko zrozumiała co się dzieje Azul już stał przed nią jakby starając się ochronić co wyglądało dosyć biednie przy  OGROMNYM niebieskim smoku. Tinventari powoli wstała nie zamykając oczu, bała się, że gdy je zamknie to smoczycy już nie będzie. Powoli krok po kroku podeszła do tej pięknej i majestatycznej istoty. -Smoku, jesteś piękny- Wyszeptała po czym spojrzała na Ader. Elfka kompletnie nie obawiała się smoka, w końcu musiała mu w pełni ufać. Nad ziemią przecież tylko od niego zależało jej życie.
Tin nie trzeba było mówić dwa razy, powoli podeszła do smoczycy, nie chciała wykonywać gwałtownych ruchów. Mimo wszystko lubiła swoje życie i nie chciała ryzykować. Gdy Mavalnen wyciągnęła głowę by powąchać mała zatrzymała się.  Jeśli smoczyca pozwoliła, Tinventari spróbowała ją lekko pogładzić po łuskach na łbie. Mimo, że była niesamowicie podekscytowana starała się nie pokazywać emocji by nie zdenerwować tego zwierzęcia. W końcu smok to już nie są przelewki, jeśli uzna, że kogoś nie lubi to nie i do widzenia.
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySob Sty 04, 2020 10:34 pm

Niby wiedziałam jak odpowiadać na pytania, jednak nigdy się jakoś specjalnie nie zastanawiałam nad tym, kto może być w straży. Ja w niej byłam, inni też, a to rolą Imarisa jest ogarniać kto się do tego nadaje, a kto nie.
-Szczerze powiedziawszy, wymagań nie ma jakoś niesamowicie dużo, jednak gdyby łatwo się było dostać do tej grupy to by nam smoków nie starczyło dla jeźdźców.- zaczęłam mówić zastanawiając się nad tym wszystkim.- Być może liczy się zwyczajnie determinacja, wiedza o smokach i charakter odpowiedni. Jak już wiesz, na przykład niski wzrost nie wyklucza nikogo, bo to smoki głównie walczą i że tak powiem one nadrabiają wielkością, jednak strażnik również musi wiedzieć jak się bić i mieć w sobie tyle mocy aby zwyczajnie smok się go słuchał. - zakończyłam wypowiedź niby podsumowaniem. Nie wiedziałam, co siedzi w głowie tej kruszynie, jednak jeśli będzie wystarczająco mocno się starać to kto wie, może kiedyś będę latać przy jej boku.
-Cóż próbujemy narobić więcej smoków rozmnażając je, ale nie jest to szybki proces. Poza tym zanim smok się wykluje, urośnie i przejdzie trening to też chwilę zajmie. A treningi to są różne. Używamy komend, uczymy sztuczek, ćwiczymy sprawność w locie albo pracujemy z innymi jeźdźcami aby poprawić relacje w grupie i poprawić efektywność stada. Z resztą smoki są bardzo mądre, a praca z nimi to czysta przyjemność, no poza kilkoma wpadkami.- miałam nadzieję, że z tego zaskoczenia nic nie pomerdałam i wszystko jest zgodne z prawdą.

-Tak, na koniu. Uwielbiam galopować przez las, celując w sarnę, nie prowadząc konia, wiedząc, że on doskonale zna moje myśli i wie jak się poruszać, w jakim kierunku i jakim tempem.- uściśliłam podając jeden z najbardziej wyczekiwanych momentów w czasie polowań. Tylko ja, koń i zwierzyna. Wszystko zwalnia, wdech, cel i strzał. Sarna leży z przebitym sercem. A później się to cudeńko pakuje na konia, zabezpiecza i zabiera. Skóruje, tnie, wydobywa to co się może przydać. A wieczorem przychodzi czas na ucztę i cieszenie się tym, że ma się jedzenie na tydzień albo i na więcej.
-Tak jakby?-zapytałam nieco nie rozumiejąc. W sumie czasami dzieciom trudno znaleźć odpowiednie słowa, albo nie są pewne jak się ten obszar nazywa. -Na obrzeżach?-dopytałam.- Oh, jeśli nie chcesz mówić nie mów maila, całkowicie rozumiem. Mi ojciec zawsze wbijał do głowy jedną rzecz. ,,Nie ufaj całkowicie obcym.".-przypomniałam sobie dlaczego dziewczynka może być taka niepewna podawania informacji.
Odpowiadałam cierpliwie na jej pytania, czekając na smoka, który powinien zjawić się nada chwila. Miejsca było dużo a i na uboczu byłyśmy.

Na szczęście młoda nie zaczęła uciekać z krzykiem, a zwyczajnie ją zamurowało i przez chwilę chyba nie wiedziała o co chodzi i co ma robić.
Przywitałam się z przyjaciółką, pogłaskałam ją. Choć często wydaje mi się, że przez łuski nie da się nic wyczuć, to i tak głaszczę smoczycę, a ona się łasi. Przedstawiłam gadzinę dziewczynce i zachęciłam ją do pogłaskania samicy.
Uśmiechnęłam się słysząc komplement w stronę podopiecznej. Oj tak, ładna to ona jest, delikatna, ale ma w sobie jakiś pazur. Jej wygląd dobrze odzwierciedla jej charakter. Łagodna, ale jak się ją pogoni to nie da się jej zatrzymać.
Niebieska położyła się na ziemi i wysunęła łeb w stronę Tinve aby ją obwąchać.
-Nie ma się co bać, jestem obok, a ona jest takim, smokiem, że sama nie kwapi się do atakowania. -zaśmiałam się i kucnęłam przy dziewczynce wyciągając dłoń do przyjaciółki, która po chwilce głaskania uniosła łeb i zaczęła się przyglądać morzu i temu, co się dzieje w porcie. -Jest jednym z niewielu smoków do których nie boję się podejść, bo uwierz mi, nie wszystkie są takie miłe. Podziwiam ich jeźdźców.- westchnęłam wspominając piękną twarzyczkę Elyvie, elfki, która wydaje się być swoją nienormalnością idealna w każdym centymetrze ciała i umysłu. A sztuka na jej skórze przyprawia mnie o dreszcze rozkoszy.
-Teraz niestety na niej nie polatam, do tego potrzebny jest strój i siodło.-wyjaśniłam nieco żałując, że jestem taka niegotowa. Chociaż pewnie gdybym miała sprzęt też nie zabrałabym młodej na przejażdżkę. Jakby nie patrzeć to służbowy pojazd, a dziecko nie miało by zapiętych pasów.
Czułam jak mój czas tu się kończy, mam dużo rzeczy do zrobienia i zależy mi, żeby jak najszybciej załatwić sprawy związane z domem.
Położyłam dłoń na główce blondyneczki gdy kucałam obok niej. Takie to to małe i urocze. Czasem się zastanawiam czy byłabym dobrą matką. Niby dziecko jest czymś na co się czeka i jest to duża radość. Jednak zbyt wiele wątpliwości mnie przepełnia abym mogła śmiało mówić, że pragnę mieć malucha.
-Będę się musiała zbierać. Mam kilka spraw do załatwienia na mieście.-westchnęłam, wstałam i wyjęłam z sakiewki słodką bułkę i mały notatnik.
-Smacznego, mam nadzieję, że będą ci smakować tak samo dobrze, jak mi. -powiedziałam dając dziewczynce bułkę, po czym otworzyłam zeszycik i wyrwałam jedną z kartek.-I to też dla ciebie.-rzekłam wręczając elfce kartkę z realistycznym rysunkiem Mavalnen, który narysowałam w czasie jednego z treningów.
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyNie Sty 05, 2020 12:42 am

Mała siedziała wpatrując się w morze, które łagodnie falowało odbijając światło słońca. Na słowa Ader uśmiechnęła się. Fakt, bez smoków nie może być ich jeźdźców. -Skąd ty dowiedziałaś się tego wszystkiego?- Jednak w pierwszej lepszej księdze nie znajdzie się informacji o tym jak reagować na zachowanie smoka czy też jak wysłuchiwać sygnały wysyłane przez te gadziny. Oczywiście jeśli by tak przetrzepać całą bibliotekę to pewnie by się znalazło parę informacji. Ale by dosiadać tego stworzenia z pewnością trzeba znać na pamięć całą encyklopedię o smokach. Może jest jakaś szkoła dla przyszłych elitarnych jednostek? Właściwie dlaczego Tinventari miałaby czekać skoro już teraz mogłaby próbować uczyć się by w przyszłości spełnić swoje marzenia? Przez chwilę to wszystko zdawało się kompletnie trywialne, jednak szybko w główce powróciła myśl. Ledwo teraz radzi sobie tu, na ulicy. Nie byłaby w stanie opłacić nawet połowy pełnej nauki. Gdyby jeszcze była chłopcem, silnym i... przydatnym? Zwykłe osiodłanie konia często jest dla niej wyzwaniem. Zacisnęła lekko zęby. -Smoki muszą być bardzo inteligentne skoro potrafią się tego nauczyć.- Przypomniała sobie jak uczyła komend Azula. Uparta psina. Do tej pory nie odróżnia "leżeć" i "turlaj". Ale znając życie odróżnia tylko turlać mu się czasem nie chce. -Wpadkami?-Tin wyobraziła sobie jak może wyglądać drobna wpadka w przypadku smoka. Smok zionął ogniem w budynku podpalając pół miasta? Wpadka to byłoby bardzo łagodne określenie na taki drobny wypadek.
Tin wyobraziła sobie opisywany przez Ader galop przez las. Pewnie wciąż nie jest to porównywalne do lotu, ale wciąż niezwykłe. Po kolejnych słowach dziewczynka kompletnie się zakłopotała. Nie oszukujmy się nie jest łatwo mówić o takich rzeczach. Dla niej to była już codzienność, i zazwyczaj nie było źle. Ale tak powiedzieć komuś wprost. Ader pewnie za kilka dni zapomni o istnieniu Tin, w tej chwili jednak to wprowadzi niezwykle niezręczną sytuację. Mała spuściła lekko głowę. -Ja... ja nie mam domu...- Wręcz niesłyszalnie wymamrotała. Może Ader usłyszała, może nie.
Mała widząc, że Mavalnen nie protestuje podczas głaskania starała się korzystać z tego przywileju jak najdłużej. Azul chyba jeszcze nigdy nie był tak zazdrosny o głaskanie innego zwierzaka niż on jak wtedy. Tinventari łagodnie przejeżdżała po każdej łusce starając się zapamiętać ich fakturę, ułożenie. Starała się zapamiętać tą chwilę. Kolejna taka okazja może zdarzyć się za wiele lat, a być może nigdy. Na słowa elfki skinęła lekko, nawet nie pomyślała o tym by prosić ją o lot. W końcu niepotrzebne ryzyko dla obydwu z nich. A takie wykorzystywanie smoków do wożenia losowych osób z ulicy też nie jest zbyt odpowiedzialnym pomysłem. Uśmiechnęła się promiennie gdy elfka położyła dłoń, poczuła się jakby komuś troszeczkę na niej zależało. Skinęła głową, Ader w końcu była dorosłą elfką. Z pewnością miała dużo pracy i nie mogła spędzić całego dnia patrząc na morze. -Dziękuję maila, to naprawdę niekonieczne.- Patrzyła jak elfka wyrywa jakąś karteczkę z notatnika. Tinventari widząc rysunek zarumieniła się. Był cudowny i idealnie przedstawiał smoka. -Dziękuję.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Mistrz Gry


Posts : 197
Posty fabularne : 216

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyNie Sty 05, 2020 3:34 pm

Gdy Ader skończyła rozmawiać z małą elfką, poczuła gwałtowny napad mdłości. Zjadła coś nieświeżego? A może była chora? Nie ważne... W każdym razie, poczuła, że ostatni posiłek wraca się nieuchronnie w stronę jej przełyku. Zdąży się oddalić od dziewczynki, żeby ochronić ją przed traumą?
Powrót do góry Go down
Ader'al Lottia

Ader'al Lottia


Posts : 136
Posty fabularne : 108

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyNie Sty 05, 2020 6:59 pm

Spojrzałam na małą.
-Wiesz słuchałam opowieści i plotek ludzi, czytałam dużo książek. Tak książki to źródło największej wiedzy. -pokiwałam mądrze głową bo w sumie to prawda. Choć na początku niektóre słowa były niezrozumiałe to po kilku podejściach już zaczynałam ogarniać. - Czasem się znalazło jakieś w bibliotece, czasem na targu. Trzeba się rozglądać, bo nigdy nie wiadomo co książka skrywa i gdzie ona będzie.-rzekłam przypominając sobie jak ja zaczytywałam się w górach książek aby się dowiedzieć czegoś więcej o smokach, które mnie fascynowały.-Gdy się dostaniesz do straży to oczywiście nie spoczywasz na laurach i wtedy widzisz jak wiele informacji jeszcze nie znałaś i ile rzeczy musisz doskonalić.- westchnęłam lekko, z uśmiechem na myśl o treningach i szkoleniach.
Zarumieniłam się lekko.
-Tak wpadki. Moja smoczyca...-pogładziłam przyjaciółkę po piersi- ...nie należy do najodważniejszych smoków. Na początku, zanim mnie poznała i mi zaufała, bywało, że ja chcę lecieć do przodu, a ona panikuje i leci w bok.- zaśmiałam się.- Dobrze, że jesteśmy przyczepieni linkami do siodeł, bo inaczej bym wtedy spadła.-popatrzyłam na niebieską, która teraz zachowuje się kompletnie inaczej niż na początku. Dobrze się dogadujemy i jak mówię, że gdzieś lecimy, to lecimy, ale dalej średnio jej pasuje bycie w samotności.
Spojrzałam na speszone dziecko ledwo słysząc co mówi. Cóż dużo mamy w mieście bezdomnych, dużo z nich to niestety dzieci, które mogą łatwo zmienić się w groźnych przestępców, mogą zostać sprzedane za morze albo zwyczajnie będziemy mieć więcej nielegalnych, dziecięcych prostytutek. Pogładziłam małą po głowie i uśmiechnęłam się do niej. Średnio mam jak jej pomóc, jedynie pomoc doraźną mogę jej zaoferować, dać jedzenie i pieniądze. Do tej pory widzę, że dawała sobie radę.
-Ejj, nie wstydź się. Jesteś młoda, całe życie przed tobą. Jak ktoś tobą gardzi to jeszcze kiedyś staniesz się na tyle silna, że będą ci buty lizać.- zaśmiałam się dla otuchy. Co prawda to prawda. Elfy żyją wieczność, a wieczność byłaby zbyt nudna gdyby cały czas było się w tym samym "zawodzie".- W razie czego idź tam gdzie są strażnicy z mojej pracy i powiedz, że masz do mnie sprawę, pomogę w razie czego. Jak coś to poszukam książek o smokach abyś mogła poczytać. -obiecałam sama nie wiedząc co ja nagle taka czuła na maluszki.
Podarowałam jej szamę i kartkę z notatnika z rysunkiem smoka.
-A więc..-zaczęłam odsuwając się o krok od elfki.- Życzę Ci miłego dnia Maila i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.-powiedziałam kłaniając się lekko. Poczułam wtedy niemile znajomy, gorzki posmak w ustach oraz zbierającą się w dużych ilościach ślinę. Nie dałam po sobie nic znać. Skinęłam głową na pożegnanie i żwawym, skocznym krokiem ruszyłam między bloki, dając przy okazji smokowi komendę to odlotu i zgodę na powrót do gniazda. Oj ojj czułam jak wszystko w żołądku podlatuje mi do góry akurat gdy skręciłam za róg budynku. Kilka skoków w przód aby dopaść do czyjegoś śmietnika w uliczce i w końcu skurcze przeszły moje ciało powodując, że stałam się w ciągu sekundy lżejsza o śniadanie i przekąskę. Po kilkunastu sekundach haftowania do kosza, podniosłam się znad niego, splunęłam i wtarłam stróżkę śliny chusteczką, którą po użyciu wyrzuciłam. O bogowie. Westchnęłam w myślach, nałożyłam na śmietnik pokrywę aby ukryć ślady i ruszyłam wgłąb miasta analizując co ja jadłam. Może dalej mnie herbata trzyma, albo nie wiem może to ze stresu, ciśnienie inne, pogoda? Spojrzałam w niebo. Nie wiem czemu tak, ale w sumie jednorazową wpadkę mogę sobie wybaczyć.

Z/T

~zliczone~
Powrót do góry Go down
Tinventari

Tinventari


Female Posts : 18
Posty fabularne : 11

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyPon Sty 06, 2020 5:15 pm

Tin przytaknęła słuchając słów elfki. Zawsze z fascynacją czytała fragmenty książek. Oczywiście wciąż trwało to stosunkowo długo. Mała było no. M a ł a. Ale bez ćwiczeń nic się samo nie nauczy. Właśnie dlatego zawsze starała się korzystać z okazji pracy. Uśmiechnęła się delikatnie. -Więc musicie być prawdziwymi ekspertami w swojej dziedzinie.- Skomentowała. Siła fizyczna nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem, zdecydowanie częściej może nim być wiedza. A znajomość natury smoków musi być ogromną wiedzą. Może dlatego wiele informacji jest poza oczami szarego człowieka. A o samych smokach wciąż krąży wiele niestworzonych wręcz historii.
Tinventari słysząc historię początków Ader'al z smoczycą zaśmiała się dokładnie tak uroczo jak malutka słodka dziewczynka. Komicznym wydawała jej się pewna niesforność dorosłej elfki na smoku, która jednak należy do najbardziej elitarnej jednostki w kraju. Lot na takim smoku z pewnością nie był łatwością. Zwłaszcza, że Ader sama wspomniała o linkach bez których wymiana w Skrzydlatej Straży zdarzałaby się zdecydowanie częściej. W naturze drobne zmiany w budowie stworzeń trwają setkami tysięcy lat. Tak więc smoki sobie polecą, jednak już taki jeździec niestety nie jest w stanie wykształcić skrzydeł w czasie kilku sekund swobodnego spadania z olbrzymiej wysokości.
Dziewczynka uśmiechnęła się promiennie widząc Ader'al patrzy Mavalnen. Widać było, że do siebie pasowały. W zasadzie to musiały do siebie pasować, inaczej pewnie wciąż nie potrafiłyby się zgrać w powietrzu.
To było miłe co mówiła elfka, ale właśnie. Teraz Tinventari była mała, niby udawało jej się zyskać podstawowe informacje. Ale droga do faktycznej nauki wciąż była zagrodzona. A właśnie od tego zależała przyszłość kluski. Inaczej otwierał się świat złodziejstwa i prostytucji. Choć zawód hobo nie zawsze był tak okropny jak się wielu mogło wydawać. Może nie ma się wielu luksusów, a w zasadzie to żadnego. Ale poznaje się wiele osób, poznaje się ich historie oraz poznaje ich nietypowe zawody. Mimo powszechnej opinii niemało z hobo's samemu decyduje się na to, dzięki czemu zyskują dużo bogatsze życie niż wielu arystokratów.
Tinventari uniosła wzrok na elfkę, niewielu oferowałoby aż taką pomoc bezinteresownie. Wiedziała jednak, że do tej pory przeżyła. Później też sobie poradzi. Jednak wiedza jaką mogłaby zyskać z ksiąg byłaby bezcenna. Zobaczymy jak potoczy się życia, a nuż za pięć minut ktoś staranuje ją jadąc na koniu i to będzie koniec jej życia. Może się stać wszystko, może zostać najważniejszą osobą w państwie, a może też stoczyć się na dno.
Schowała rysunek w kieszeni gdy Ader już się żegnała. -Dziękuję, mam nadzieję, że będę mogła ci się kiedyś odwdzięczyć.- Przytuliła się do elfki. Ta jednak jakby już się bardzo spieszyła. Tinventari więc uśmiechnęła się jeszcze raz i gdy Ader już odchodziła pomachała serdecznie. Później wydawało jej się jakby zza rogu pustej uliczki wydobywały się dziwne dźwięki. Wzruszyła ramionami i powróciła do czynności, którą przerwała jej elfka, przegryzając jabłko.
Z/T
Powrót do góry Go down
Ashara

Ashara


Posts : 27
Posty fabularne : 19

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyWto Lut 25, 2020 8:26 pm

Co ją pokusiło by pojawić się w tym miejscu? Może potrzebowała spokoju, samotności, może po prostu potrzebowała chwili dla siebie, wytchnienia od szykowania maści, naparów i ziół. Może po prostu chciała przejść się w strony, gdzie mało kiedy kroczyła? Zapach wody uderzał ją ostro w nos a gwar jaki panował sprawiał, że o ciszę to tutaj mogła jedynie sobie pomarzyć. Nie mniej, nie zniechęciło jej to do spaceru po dzielnicy portowej kierując się prosto do doków. Pamiętała też, że znajdują się tam tacy, którzy nie są w stanie kupić sobie środków leczniczych czy naparów więc ściskając swój mieszek kroczyła przed siebie. Widząc potrzebujące osoby nie przeszła obok, tylko przykucnęła obejrzała co danego elfa, czy też mieszańca męczyło i dając mu środek przeciwbólowy, czy też maść ruszyła dalej. Zapach ryb był tutaj tak silny, że chwilami robiło się jej niedobrze, ale nie trwało to długo. Po kilku minutach wszystko ustało a ona mogła znów spokojnie kroczyć przed siebie pewna, że już nic jej nie rozproszy i nie sprawi, że będzie czuła się jakoś nie tak. Idąc tak, dostrzegła starego elfa, który kuląc się w rogu między dokami starał się skryć przed światem. Podchodząc dostrzegła jego ranę na ręce, która uniemożliwiała mu zapewne pracę.
- Vanto.
Uśmiechnęła się lekko podchodząc do starca, jednak widząc jego reakcję przystanęła i kucnęła kawałek przed nim.
- Jestem zielarką, spokojnie nic Ci nie zrobię. Chcę pomóc.
Wyjaśniła i podała mu papkę z ziół w pudełeczku zachęcając by wziął je od niej.
- Śmiało, proszę wziąć. Nakładaj proszę małą porcję na ranę, za kilka dni dłoń wróci do sprawności.
Zapewniła z uśmiechem na ustach i po chwili podniosła się by zaraz wrócić do własnych "obowiązków". Ostatecznie przystanęła widząc dorodne ryby.
Powrót do góry Go down
Vorlath

Vorlath


Male Posts : 105
Posty fabularne : 71

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyWto Lut 25, 2020 8:58 pm

Vorlath mimo wszystko nie miał takiego złego dnia. Potrafił się poruszać po mieście nie wpadając na nic ani na nikogo, ale póki co tylko tyle. Nie mniej, wiedział jak rozwijać swoje nowe zdolności, ale w tym celu musiał uruchomić kilka starych kontaktów. Potrzebował wiedzy i artefaktów, których wolałby nie uzyskiwać oficjalnie od Loży na ten moment jeszcze. Nie czuł się na siłach na to, albo raczej wiedział, że nie byłoby to bezpieczne dla jego reputacji. Musiał odzyskać więcej samodzielności zanim kolejne fazy jego planów będą mogły przejść do implementacji. Niesamodzielny członek Loży był nie do pomyślenia dla wielu bardziej ambitnych jej członków a niegdyś złotooki nie miał zamiaru poświęcić swojego stanowiska. Paradoksalnie udowadniał w ten sposób tą swoją samodzielność, której brak sobie zarzucał, ale ciężko było go winić że w tej sytuacji wątpił sam w siebie.
Właśnie wracał ze spotkania z jednym startym kontaktem, z pomocą którego miał nadzieję zdobyć pewne magiczne reagenty do swoich dalszych zamiarów, bo chwilowo prócz praktyki, którą zapewniał sobie ciągle, nie mógł inaczej rozwijać swojej magicznej percepcji.

Mimo opaski na oczach i ozdobnej laski w ręce, przy pomocy której powinien poszukiwać drogi, ślepiec szedł przed siebie zaskakująco pewnie, a gdyby trafił się w okolicy ktoś wrażliwy na magię, mógłby odczuwać mrowienie bycia oplatanym przez czyjeś czary, kiedy magia Vorlatha dotykała całego jego otoczenia, dostarczając mu cenne informacje na temat wszystkiego dookoła. Nadal jednak zdarzały mu się okazyjne problemy z koncentracją, zwłaszcza, że niedawno zmienił podejście do tego co wizualizował sobie oczami umysłu poprzez wykrywanie magii. Tym sposobem niestety zahaczył idąc o .. coś lub kogoś. Raczej jednak szturchnięta białowłosa wydała kobieco brzmiący odgłos niezadowolenia związany z tym faktem, co dało mu jakąś podpowiedź co zrobił.
- Przepraszam. Nie chciałem. – Odwrócił się ku potrąconej osóbce, skupiając percepcje dookoła niej na chwilę, wyrabiając sobie troszkę lepsze detale, ale nadal ciężko było mu stwierdzić coś ponad fakt, że była drobnej budowy i miała długie włosy. Nie silił się też na dalsze tłumaczenia, bo gdy się ku niej zwrócił, opaska na jego oczach powinna służyć za wszystkie tłumaczenia. No, chyba, że się przewróciła przez to, to oczywiście, miał zamiar pomóc jej wstać.
Elfka mogła szybko stwierdzić, że nie wpadł na nią byle kto i że na pewno nie należał ten ślepiec do typowych osób, które szukały jej pomocy. Jego szaty i kostur, ewidentnie drogie znaczyły go z daleka jako wpływowego maga. Co ktoś taki jak on tu robił i to w dodatku bez oczu?
Powrót do góry Go down
Ashara

Ashara


Posts : 27
Posty fabularne : 19

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyWto Lut 25, 2020 9:22 pm

Starszy Elf tylko uśmiechnął się bezzębnie i czmychnął zaraz by wypróbować maść a sama Ashara uniosła się nieco w tym samym momencie, gdy ktoś na nią nagle wpadł. Zaskoczona odwróciła się by spojrzeć co się dzieje i wówczas dostrzegła ślepca. Ciemna szata, postawna budowa ciała. Niby ślepiec, ale jednak nie do końca? Ciężko było jej to nazwać, tak czy inaczej doskonale zdawał się wiedzieć w którym miejscu się znajduje. Ozdobna laska mężczyzny była przyczyną jej "potknięcia" a ona sama przyczyną jego wpadnięcia na jej osobę.
- Nie nie, to ja przepraszam nie spojrzałam czy ktoś się zbliża.
Przyznała nieco zmieszana i uśmiechnęła się lekko. Nigdy nie wnikała w to, kim kto jest i czym się zajmuje, jednak szata mężczyzny dawała do myślenia. W końcu nie na co dzień spotyka się tak ubranych Elfów. W ogóle sama nie stroiła się, bo nie miała takiej potrzeby, zwyczajna suknia, która nie sprawia jej problemów a jest w stanie spełnić kilka funkcji, które czasem przydają się nawet nieświadomie.
- Proszę wybaczyć, ale nie powinien Pan tutaj wędrować, bywa tutaj dość niespokojnie.
Przyznała nieco niepewnie i poprawiła swój mieszek przy sukni, kilka fiolek zabrzęczało w mieszku. Poprawiła je tak, by o siebie nie uderzały.
- Gdzie moje maniery...jestem Ashara Ande.
Przedstawiła się zaraz bo tego wymagała kultura prawda, tym bardziej, że miała przed sobą nie takiego zwyczajnego Elfa jakim ona sama była.
Powrót do góry Go down
Vorlath

Vorlath


Male Posts : 105
Posty fabularne : 71

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyWto Lut 25, 2020 9:52 pm

Faktycznie, ewidentnie wpadł na elfkę. Jeszcze widocznie zmysły go nie oszukiwały aż tak, że mylił odgłosy kobiecego głosu z czymś innym. Niezręczna sytuacja mimo wszystko się jednak stała i głupio jakoś było po prostu pójść dalej, zwłaszcza, że dziewczyna ewidentnie zaczynała z nim rozmowę. Widocznie miał szczęście trafić na kogoś miłego, kto przejął się jego chwilową.. ułomnością, wybaczając mu natychmiast i jeszcze sugerując mu, że nie powinien się tu szlajać. Nie łaskotało to przyjemnie jego dumy, ale ta niestety w przynajmniej najbliższej przyszłości musiała chować głowę, bo nie przewidywał szans na cieszenie tej części swojej osobowości.
Przynajmniej, jej dalsze słowa były dość ciekawe, by nie dać mu czasu na zastanawianie się w kwestii tego, czy powinien się czuć urażony. Pod opaską, jedna z jego brwi uniosła się w górze, co było widoczne w nieregularnym zmarszczeniu się jego czoła.
- Ktoś z Pani nazwiskiem też nie wiem, czy powinien. – Odparł spokojnie, z nutką zaciekawienia, co ktoś spokrewniony ze Smoczą Strażniczką i jednym z bardziej wybitnych krawców w królestwie robił w takim miejscu. Nie jeden zabijaka z niższych sfer mógłby wpaść na pomysł, żeby dać jej w głowę i domagać się okupu od rodziny.
- Vorlath. – Odparł własnym imieniem, dodając delikatne skinienie głowy. Nie silił się na nieszczere teksty typu „miło mi poznać”, bo nie wpadli na siebie w końcu polubownie. – Cóż takiego sprowadza panienkę w te kawałki miasta, jeśli można zapytać. – Ponownie, łamiąc stereotyp nieporadnego ślepca, nie obawiał się przejmować inicjatywy, nawet jeśli tylko w rozmowie. Nie miał też problemu z patrzeniem prosto na kobietę, mimo iż nawet za jej głosem podążając, nie mogło to być takie łatwe.
Powrót do góry Go down
Ashara

Ashara


Posts : 27
Posty fabularne : 19

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySro Lut 26, 2020 2:42 pm

Zmieszana spojrzała na maga nieco zakłopotana. Owszem, nie powinna ale czy to miało znaczenie? Ona nie była jakoś specjalnie ważna. Co w niej niby takiego było? Przeniosła wzrok na laskę mężczyzny, zdobiona i to całkiem fachowym okiem.
- Moja rodzina może tylko pochwalić się spełnionym marzeniem mojej drogiej siostry i fachowym okiem ojca. Nie jesteśmy jakoś...ustawieni. Więc i kąsek ze mnie żaden.
Przyznała rozbawiona. Pytanie o "szlajanie" się jej po tych terenach nieco sprawiło, że zmieszana chrząknęła delikatnie.
- Są tutaj też osoby potrzebujące pomocy. Inni nie są skorzy by wspomóc rannych czy chorych. Przeważnie umierają w dokach pozostawieni sami sobie. A ja chociaż odrobinę mogę im ulżyć w cierpieniach. Może to i nie za wiele, ale zawsze chociaż namiastka ulgi, którą odczuwają sprawia mi więcej radości niż siedzenie w domu.
Przyznała nieco zmieszana. Lubiła pomagać, zawsze chciała czynić dobro, a że znała się nieco na ziołach to i maści robiła, czy nawet napary i wiele innych.
- No i oczywiście przy okazji chciałam kupić od tutejszych rybaków kilka świeżych ryb.
Dodała bo wracając zawsze lubiła wydać kilka gorszy by móc kupić coś co mieli do zaoferowania tutejsi mieszkańcy.
Powrót do góry Go down
Vorlath

Vorlath


Male Posts : 105
Posty fabularne : 71

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySro Lut 26, 2020 6:07 pm

Mag zaczynał coraz bardziej uważać, że wpadł na elfkę nie z racji pecha, ale szczęśliwego zrządzenia losu. Już samą stłuczkę mu wynagrodziła najpierw podsycając a potem zaspokajając jego ciekawość w kwestii swojego nazwiska i tego, co tu robiła. To jednak tylko zerowało rachunek szkód, a chwilowo to, co mówiła niosło ze sobą obietnicę czegoś o wiele ciekawszego. Wzmianka o pomaganiu potrzebującym była specjalnie ciekawa. Może i było trochę naiwności w tym, że nie uważała się za godną uwagi, ale bardziej interesowała go sama jej działalność. Ewidentnie nie należała do znanej gałęzi swojej rodziny, skoro miała czas i chęci na takie eskapady i też z racji tego, że nigdy o niej nie słyszał. Czyli nie rozdawała po prostu pieniędzy biednym. Cóż takiego robiła zatem? Może uzdrawiała? Konsultacja z prawdziwą uzdrowicielką nie mającą powiązań z Lożą byłaby mu nadzwyczaj użyteczna.
- Akurat ryby zgodzę się, przednie można tu dostać. – Zaczął najpierw, na niewinny temat, by prostymi słowami i spokojnym tonem głosu rozluźnić atmosferę, zanim miał zamiar wrócić na poważniejszy temat.
- Jakąż to pomoc panienka niesie, jeśli wolno zapytać. Jeśli przypadkiem praktykuje panienka uzdrawianie, miałbym propozycję. – Zaoferował, wciąż względnie luźno. Nie próbował stawiać jej brońcie nieistniejący bogowie pod ścianą tymi słowami. Luźna sugestia, na wypadek gdyby jego dedukcja była poprawna. Jeśli nie to cóż, będą inne okazje.
Powrót do góry Go down
Ashara

Ashara


Posts : 27
Posty fabularne : 19

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySro Lut 26, 2020 6:31 pm

Ashara miała to do siebie, że była wszędzie, ale nikt jej nie znał z imienia i nazwiska. Zwana "dobrą duszą" krążyła między potrzebującymi starając się pomagać na każdy możliwy sposób. Ba, nawet gotowa była nieco zboczyć z toru dobrego elfa na tą mniej chwalebną, ale no wszystko się robiło dla dobra ogółu prawda?
- Czyli dobrze zrobiłam, że skierowałam się i tutaj.
Przyznała z uśmiechem i przeniosła wzrok na Maga słysząc jego pytanie. Przez chwilę zawahała się czy powiedzieć mu prawdę, ostatecznie uznała, że przecież nic złego nie robi prawda. Nie złamała prawa, nie wychodziła poza nie...no dobra, wychodziła ale o tym nikt nie wiedział!
- Szykuję własnoręcznie maści lecznicze, przeciwbólowe, odkażające. Napary gdy choroba atakuje, czy łagodzące dolegliwości różnego rodzaju. Oraz wiele innych...
Przyznała oczywiście omijając to, że korzystała z roślin, które rosły na grobach ofiar. Z nich znowu robiła środki po których mogła wprowadzić w trans klienta, czy też uśmiercić delikwenta jeśli taka była wola zamawiającego. Czasem też wykorzystywała pośmiertniki jako środek na łagodne odejście z tego świata tym, którzy cierpieli. Wiedziała, że mogła czuć się bezpiecznie bo nie sprzedawała nikomu środków będąc niepewną jego osobistego podejścia do jej osoby.
Powrót do góry Go down
Vorlath

Vorlath


Male Posts : 105
Posty fabularne : 71

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptySro Lut 26, 2020 9:17 pm

Vorlatha mało interesował altruizm. W jego świecie zawsze wszystko miało swoją cenę, co z resztą było widać po brakujących oczach, które sprzedał za moc. Może nie do końca świadomie, ale taki był efekt końcowy czy tego chciał czy nie. Potrafił jednak docenić czyjąś dobroduszność, nawet jeśli przynajmniej w przypadku Ashary, zakrawała ona o naiwność. Szkoda by było, jakby ktoś w końcu tą jej naiwność wykorzystał, ale mag miał wystarczająco wiele własnych problemów, żeby nieć warunki na przejmowanie się losową panną, na którą wpadł aż w takim stopniu. Nie mniej, gdyby stała się użyteczna, to by się mogło diametralnie zmienić. Stąd zapytał, czy przypadkiem nie oferowała magicznej pomocy, na podstawie czego mógłby mieć jak skorzystać z jej zdolności. Oczywiście sam byłby gotowy zapłacić czy to w walucie czy w wiedzy magicznej, ale niestety jej odpowiedź szybko rozwiała takie plany.
Nie dało się po opasce na oczach czarownika wywnioskować za dobrze co chodziło mu po głowie, kiedy słuchał jej odpowiedzi. Nie mniej, chwilę po tym jak skończyła mówić, jego brwi obniżyły się, jakby w koncentracji, a potem uniosły się, jakby coś go zdziwiło, albo wpadł na jakiś nowy pomysł.
- Zna się panienka na zielarstwie zatem? – Zapytał, acz było to raczej retoryczne pytanie w tej chwili. – Interesowałbym się może jakimiś środkami, które mogą wywoływać halucynacje, bądź wizje. –
Nie brzmiał oczywiście jak desperat szukający sposobu na odlot. Była w jego głosie głównie ciekawość, kiedy sam wciąż układał sobie w głowie czy takie coś mogłoby zadziałać. – Ciekawi mnie jak głęboko idące są moje.. niedawne zmiany. Coś takiego pomogłoby mi ustalić jak daleko sięga problem mojej ślepoty. Oczywiście za wszystko zapłacę. – Sprecyzował poniekąd co mu chodziło po głowie, omijając jednak dokładne detale. Nie musiał się nimi dzielić.
Powrót do góry Go down
Ashara

Ashara


Posts : 27
Posty fabularne : 19

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyCzw Lut 27, 2020 5:59 pm

Nie każdy chce się chwalić tym, czym się zajmuje nie wiedząc jak ktoś zareaguje na wykonywane zajęcia. Więc nic dziwnego, że dziewczyna również milczała w tej kwestii. Na wzmiankę o środkach odurzających nieco się uśmiechnęła.
- Zależy Assan, jak mocno chcesz...być nieobecny. Pośmiertnik daje możliwości odpłynięcia na kilka godzin a nawet do kilku tygodni w zależności od ilości naparu, otrzymasz wówczas sny, które są interpretacją Ciebie samego, czy też kogoś związanego z Tobą. Natomiast Senne Maki powodują odcięcie się od świata...mniej więcej działają jak opium. Nie wiem, czy o to chodzi. Inne środki są zbyt...silne mogą zabić w złych proporcjach.
Dodała nieco zmieszana i zaraz dodała by czasem nie pomyślał, że jakoś afiszuje się tym wszystkim bardziej niż powinna, mimo że jej głos zdradzał zupełnie co innego.
- Oczywiście proszę by nikt o tym nie wiedział, nie chcę problemów.
Dodała zaraz bo jeszcze jej brakuje tego, by doczepili się do niej przez to, że zna się na środkach, które mogą zabić!
Powrót do góry Go down
Vorlath

Vorlath


Male Posts : 105
Posty fabularne : 71

Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki EmptyCzw Lut 27, 2020 7:30 pm

Vorlath był chyba ostatnią osobą, która miała prawo kogoś oceniać za to, czym się zajmował. W końcu jego własne zajęcia kosztowały go zdolność patrzenia na świat. Uśmiechnął się lekko na odpowiedź elfki, która była jak najbardziej satysfakcjonująca. Lubił osoby, które odnajdywały się w swojej niszy i potrafiły swój fach zademonstrować.
- Interesują mnie jak najbardziej „świadome” wizje, nie sny. Prócz samych oczu, zostały mi głębsze problemy i chcę zbadać czy moja głowa wciąż potrafi w ogóle kreować sobie obrazy bez magicznej pomocy. – Sprecyzował, gdyż na pewno nie interesowało go wywoływanie marzeń sennych. Sny miał, to wiedział. Chodziło mu o odkrywanie tego, o czym wciąż nie miał pojęcia w odniesieniu do swoich problemów.
- I zapewniam, że na dyskrecji zależy mi prawdopodobnie bardziej niż panience. – Dodał, wciąż względnie spokojnym tonem głosu, acz wraz z delikatnym uśmiechem na jego ustach, w jego głos również weszła nuta zadowolenia.

- Senne maki brzmią obiecująco w odpowiedniej dawce, żeby nie stracił całkiem przytomności. –
Teraz Ashara mogła zwrócić uwagę, że jakoś gwar dookoła nich trochę przycichł. Nadal wszystko słyszała tak jak wcześniej, ale jakoś jakby trochę ciszej. – Ile czasu i zaliczki potrzebowałby panienka, by trochę odpowiednich specyfików spreparować? – Przeszedł do konkretów, nie obawiając się ewidentnie prowadzić takiej rozmowy w biały dzień.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Dianthusowe doki Empty
PisanieTemat: Re: Dianthusowe doki   Dianthusowe doki Empty

Powrót do góry Go down
 
Dianthusowe doki
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
deraas :: Gaya'Ros :: Dzielnica Portowa-
Skocz do: